Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/171: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 09:45, 27 cze 2021

Ta strona została przepisana.

— Dawaj pieniądze! — krzyknął, a stary w tej chwili mu je oddał.
— Czy wszystkie? — spytał Janosik.
— Wszystkie — odpowiedział ojciec – nawet na drogę nie będę miał ani grosza.
Więc dał mu Janosik parę groszy na drogę i w las umknął z pieniędzmi — potem znów na swojej ciupadze w lot do domu powrócił; ojciec przywlókł się ledwo wieczorem. Nie poznał on rodzonego syna w zbójeckim mundurze; w chacie zastał go znów ubranego po studencku, siedzącego spokojnie, jakby nigdzie nie wychodził. Rzekł więc do niego z żałością wielką:
— Dobrześ ty mówił, synu; szkoda żem ciebie nie słuchał?
— A cóż to się wam przytrafiło, tatusiu?
— Oj, to mi się przytrafiło, że zbójnik jakiś zaskoczył mię w lesie, pieniądze zabrał: parę groszy mi tylko zostawił na drogę.
— Widzicie, tatusiu – mówił Janosik — mówiłem wam, żebyście nie szli, bo was zrabują, i tak się stało. A czyście się przypatrzyli owemu zbójnikowi? czybyście go poznali?
— O, poznałbym odrazu; taką miał na sobie straszną koszulę i pas okropny, a ręku ciupagę ogromną!
Janosik ukrył się w komorze, wziął na siebie mundur swój zbójnicki, wszedł napowrót do izby i zapytał ojca:
— A czy ten zbójnik nie tak czasem wyglądał?
— Ach! tak samo — zawołał stary.
On się rozśmiał, oddał ojcu pieniądze, a potem powiedział:
— Już ja nie będę uczonym, ani księdzem, do szkół nie powrócę, ino na zbója pójdę. Bywajcie zdrowi, tatusiu!
I ruszył w góry. Dobrał sobie wkrótce pomocników i towarzyszy; miał pod sobą dwunastu zbójników — a chociaż żaden Janosikowi dorównać nie mógł, wszyscy jednakże musieli się czemś nadzwyczajnem odznaczyć, ażeby on ich przyjął pod swoją komendę. Każdemu kazał wprzód próby odbywać i różnych sztuk dokazywać w swojej obecności.
Jeden naprzykład podskakiwał do wierzchołka wysokiej jodły i ścinał go szablą, albo z pistoletu odstrzeliwał. Drugi łamał w ręku pnie drzew najgrubszych, trzeci kruszył w garści najtwardze kamienie. Janosik sam to wszystko robił z łatwością: nieraz, dla zabawki, jak skoczył, ręką chwytał wierzchołek największego smereka. Są jeszcze w niektórych chatach obrazki na szkle malowane, przedstawiające te nadzwyczajne sztuki, jak to panowie mieliście sposobność widzieć w „czarnej“ izbie na Starej Polanie. Stałe mieszkanie obrał on sobie w Liptowie; tam w lesie ukrywał się ze swoją bandą i w okolicę na zbójeckie wyprawy się puszczał.