Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/174: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 11:31, 27 cze 2021

Ta strona została przepisana.

wykradli i zamknęli tak daleko, że ją od niego dziecięcioro drzwi dzieliło. Potem rzucili się na śpiącego, porozcinali na nim pas i koszulę, ściągnęli jedno i drugie; zaraz też Janosik wielką swą siłę utracił. Mogli go związać, zaprowadzić do więzienia, zrobić z nim wszystko co chcieli. Ciupaga ruszyła się wprawdzie na pomoc Janosikowi i ośmioro drzwi przebiła, lecz w dziewiątych ugrzęzła.
Sędziowie skazali na śmierć Janosika i wyrok wykonali jak najspieszniej, a gdy z Wiednia od cesarza nadeszło ułaskawienie, już było za późno. Cesarz nie darował tego mieszkańcom Liptowa: za to że powiesili Janosika, który mu oddał taką usługę w owym pojedynku, nałożył na nich wielki podatek, do dzisiejszego dnia opłacany.
Tak Janosik przez kobietę skończył.“
— Szkoda że Strand tego nie słyszy — szepnął Witold — miałby nowy materyał do wymysłów na ród niewieści.
— Powieść bardzo zajmująca — powiedział baronet, wysłuchawszy uważnie — i silnie miejscowym zabarwiona kolorytem.
— Dodam na zakończenie, że trudno znaleźć Podhalanina lub Słowaka, któryby historyę o Janosiku w wątpliwość podawał, albo takiego któryby nie miał współczucia dla tego bohatera. Jeżeli państwo chcielibyście wiedzieć jak wyglądał, mogę zaspokoić waszą ciekawość, oto jego autentyczny portret: darował mi go kolega Alesz.
I wyjąwszy z kieszonki notatnika niewielką kartkę podał ją Warburtonowi, który jej się długo i uważnie i przyglądał.
— Ideałem ludu Podhalańskiego, jest jak widzę dzielność, a Janosik uosabia ten ideał — odrzekł baronet, zapalając świeże cygaro.
— Ta dzielność góralska, dochodzi często do zuchwalstwa, niemal legendowego. Dla górala uniesionego gniewem lub namiętnością, niema niepodobieństwa — mówił dalej Witold. —Opowiadał mi Witkiewicz o jednym, który się zwał Marduła. Ten pod wpływem uniesienia rzucał się jak ryś do oczu nie tylko pojedyńczym ludziom, ale całym tłumom. Raz poszedł na Węgry i sam napadł na karczmę, w której było sześćdziesięciu Liptaków. Rzucił się między nich, wołając: „Gadajta psia kość po polsku, a nie, to won!“ Ciskał się z ciupagą do oczu każdemu, krzycząc: „Tyś tu, tyś tu!“ aż wygnał wszystkich na dwór. Potem ich zaprosił do karczmy, płacił za wódkę i hulał z nimi przez noc całą.