Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/141: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Kejt (dyskusja | edycje)
 
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|mia|nowicie}}: wąsy dr. Smolki, rezolucję p. Gromana, akt zwołujący zgromadzenie ludowe i akt odwołujący tę uchwałę; jakoteż sławny ów „ogon“ o którym dotychczas niewiadomo, kto go się trzyma, i przenieść się z tem wszystkiem do Łańcuta, gdzie ku największej szkodzie wszystkich właścicieli propinacji, JE. pan minister fabrykuje rozmaite słodzone likwory, stanowiące, według ''Organu demokratycznego'', kryterjura „ukształcenia“ naszego kraju.<br />
{{pk|mia|nowicie}}: wąsy dr. Smolki, rezolucję p. Gromana, akt zwołujący zgromadzenie ludowe i akt odwołujący tę uchwałę; jakoteż sławny ów „ogon“ o którym dotychczas niewiadomo, kto go się trzyma, i przenieść się z tem wszystkiem do Łańcuta, gdzie ku największej szkodzie wszystkich właścicieli propinacji, JE. pan minister fabrykuje rozmaite słodzone likwory, stanowiące, według ''Organu demokratycznego'', kryterjum „ukształcenia“ naszego kraju.<br />
{{tab}}Zresztą, mylnem jest mniemanie, jakoby na galerji sejmowej reprezentowaną była tylko „Ulica“. Większa część widzów i słuchaczy należy raczej do tej części publiczności, którą dr. Smolka nazwał „Promenadą “, t.&nbsp;j. do tych szczęśliwych śmiertelników, którzy ani wiedzą, dlaczego, poco i o czem sejm radzi, ani tego wiedzieć nie pragną. Jak na każde inne widowisko, przychodzą patrzeć na posiedzenia sejmowe. Osobliwie odnosi się to do pań, z których każda, stosownie do wymagań mody, zajmuje tyle miejsca, co dwóch przynajmniej mężczyzn, a rozumują za czterech. — Proszę pana, kto to tam siedzi w pierwszej ławce? — To p. Hubicki. — A ten drugi? — To p. Leszek Borkowski. — Jakie oni mają podobne brody! — Zaraz widać, że należą do tego samego stronnictwa. — A kto jest ten, co mówi teraz? — To książę Sanguszko. — Et! taki stary! —<br />
{{tab}}Zresztą, mylnem jest mniemanie, jakoby na galerji sejmowej reprezentowaną była tylko „Ulica“. Większa część widzów i słuchaczy należy raczej do tej części publiczności, którą dr. Smolka nazwał „Promenadą“, t.&nbsp;j. do tych szczęśliwych śmiertelników, którzy ani wiedzą, dlaczego, poco i o czem sejm radzi, ani tego wiedzieć nie pragną. Jak na każde inne widowisko, przychodzą patrzeć na posiedzenia sejmowe. Osobliwie odnosi się to do pań, z których każda, stosownie do wymagań mody, zajmuje tyle miejsca, co dwóch przynajmniej mężczyzn, a rozumują za czterech. — Proszę pana, kto to tam siedzi w pierwszej ławce? — To p. Hubicki. — A ten drugi? — To p. Leszek Borkowski. — Jakie oni mają podobne brody! — Zaraz widać, że należą do tego samego stronnictwa. — A kto jest ten, co mówi teraz? — To książę Sanguszko. — Et! taki stary! —<br />
{{tab}}Jest to jeszcze najbardziej polityczna część rozmów, które można słyszeć na galerji sejmowej, i które utrudniają sprawozdawcom sły szeć to, co się mówi na dole. Dodawszy do tego skrzypienie drzwi, hałas sprawiany przez wchodzących i wychodzących, nakoniec sprzeczki publiczności z bileterami, można mieć dobre wyobrażenie o przyjemności, jaką sprawia spisywanie sprawozdań dziennikarskich wśród ścisku i gorąca, panującego na galerji. Mówią, że i na dole możnaby czasem nasłuchać się rozmów, zawierających niemniej głębokie poglądy polityczne, jak na galerji. Reprezentant rządu zbliża się do grupy posłów włościańskich ze wschodniej części, kraju, i przedstawia im dobrodziejstwa nowych urządzeń autonomicznych i&nbsp;t.&nbsp;p. — Ta tak, rzecze jeden z posłów — koby ino Hospod' Boh daw doszczu, bo toho kończę tra dla naroda!<br />
{{tab}}Jest to jeszcze najbardziej polityczna część rozmów, które można słyszeć na galerji sejmowej, i które utrudniają sprawozdawcom {{korekta|sły szeć|słyszeć}} to, co się mówi na dole. Dodawszy do tego skrzypienie drzwi, hałas sprawiany przez wchodzących i wychodzących, nakoniec sprzeczki publiczności z bileterami, można mieć dobre wyobrażenie o przyjemności, jaką sprawia spisywanie sprawozdań dziennikarskich wśród ścisku i gorąca, panującego na galerji. Mówią, że i na dole możnaby czasem nasłuchać się rozmów, zawierających niemniej głębokie poglądy polityczne, jak na galerji. Reprezentant rządu zbliża się do grupy posłów włościańskich ze wschodniej części, kraju, i przedstawia im dobrodziejstwa nowych urządzeń autonomicznych i&nbsp;t.&nbsp;p. — Ta tak, rzecze jeden z posłów — koby ino Hospod' Boh daw doszczu, bo toho kończe tra dla naroda!<br />
{{tab}}Rząd w osobie swego reprezentanta musiał być nader rozrzewniony uwagą, jak mało narodowi temu potrzeba do zupełnego szczęścia. Program ludowy, zredukowany do tak skromnych życzeń powinienby demokracji narodowej dać wiele do myślenia. W razie rozwiązania sejmu, o którem mówił dr. Smolka, nowe wybory z własności wiejskiej wydadzą posłów, domagających się już tylko deszczu, po którym wyrosną grzyby do barszczu demokratycznego, zgotowanego przez dr. Smolkę. W razie zaś rozpisania wyborów bezpośrednich, grzyby wyrosną same przez się, i cała nasza opozycja pójdzie na ''huby''. Ktośby wtenczas zasłużył na order, przeznaczony dla p. Zyblikiewicza.<br />
{{tab}}Rząd w osobie swego reprezentanta musiał być nader rozrzewniony uwagą, jak mało narodowi temu potrzeba do zupełnego szczęścia. Program ludowy, zredukowany do tak skromnych życzeń powinienby demokracji narodowej dać wiele do myślenia. W razie rozwiązania sejmu, o którem mówił dr. Smolka, nowe wybory z własności wiejskiej wydadzą posłów, domagających się już tylko deszczu, po którym wyrosną grzyby do barszczu demokratycznego, zgotowanego przez dr. Smolkę. W razie zaś rozpisania wyborów bezpośrednich, grzyby wyrosną same przez się, i cała nasza opozycja pójdzie na ''huby''. Ktośby wtenczas zasłużył na order, przeznaczony dla p. Zyblikiewicza.<br />
{{tab}}Dalej widzący politycy, uliczni i nieuliczni, twierdzą uporczywie, że nie zajdzie żaden z tych przewidywanych, okropnych wypadków, — dowodzą nawet, że wniosek dr. Smolki nie jest wcale tak opozycyjnym, jak się wydaje. Prezes Towarzystwa narodowo-demokratycznego uznaje ustawy zasadnicze, i żąda odwołania delegacji w tym jedynie celu, by nadal, skruszywszy butę Niemców, kraj mógł traktować z nimi na korzystniejszych
{{tab}}Dalej widzący politycy, uliczni i nieuliczni, twierdzą uporczywie, że nie zajdzie żaden z tych przewidywanych, okropnych wypadków, — dowodzą nawet, że wniosek dr. Smolki nie jest wcale tak opozycyjnym, jak się wydaje. Prezes Towarzystwa narodowo-demokratycznego uznaje ustawy zasadnicze, i żąda odwołania delegacji w tym jedynie celu, by nadal, skruszywszy butę Niemców, kraj mógł traktować z nimi na korzystniejszych