Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/180: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 23:31, 19 lip 2021

Ta strona została przepisana.

górnego Wagu[1] ogniem ziejących. Była to epoka trzęsień i wybuchów gwałtownych lawy, a kłęby dymów wulkanicznych ziemię zaciemniały, albo tarczę słońca czyniły trawiastą niby grynszpan, lub błękitną, i okalały ją obrączką cisawą lub zieloną, tworząc tony piekielne, albo łuny krwawych języków, co w dzikich pomrokach gąszczy i puszczach się mieniąc, tworzyły świat z bajki. I było ponuro wtedy, gdy na tle orgii barw, potwornych rozmiarów Ważki, których skrzydła miały po 70 centymetrów długości, głucho po powietrzu latały, sterując niby olbrzymie nietoperze, a płazy moczarowe odgłosem wtórowały głuchemu, ponuremu szelestowi trących o siebie i przesiąkłych krzemionką liści Skrzypów.
— A świat ptasi? a błyszczące Motyle i Chrząszcze? — pytał Henryk.
— Nie istniały: lasy pełne były dziwnej fauny. W mrocznych, parnych gąszczach, po śliskiej ziemi pełzały Stonogi i kryły się pod kamieniami lub w próchniejącem drzewie przed Archeogosaurem i Brauchiosaurem, którego kijankami o trójkątnych głowach, roiły się ówczesne moczarowe wody. Bez liku było olbrzymich Skorpionów krwi chciwych, bez liku Pająków polujących na srebrne Jętki i Ważki, których chmury nad parzeliskami zygzakowato się uwijały, mieniąc się przepysznie w powietrzu i siadając na skrzypach nadwodnych i pastorałach paprociowych. Chrząszcze dziurawiły drewno Kalamitów, Ślimaki w butwiejących pniach dumały, a Szarańczaki, te najstarsze owady w świecie, wieczorem za żerem bujały, jak to dziś potomkowie ich czynią, wieczorem wyłażąc z dziupli i szczelin.
I w morzu opasującem ten dziwny ląd, pleniło się życie pełne gwaru i walki o byt: Ryby, Raki, Mięczaki morskie.
— Czy wszystko w tej bajce jest prawdziwe? — zapytał Henryk.
— Nie wiem: może część, a może i wszystko. Jedno tylko jest prawdą niechybną, że rzeźba Tatr piętrzyła się w tem samem miejscu, gdzie teraz, że trwały długie wieki, aż przyszła chwila zgładzenia ich do szczętu.
— Jakto! — zawołali chórem wszyscy, prócz profesora — Tatry przestały istnieć?

— Tak. Fale morza jęły się przelewać ku południowi i sięgały pratatrowego trzonu granitowego. Nastała walka na śmierć i życie obu żywiołów: ląd uległ tłoczącej go fali. Tatry zanurzały się pod wodę bezwiednie, kierowane temi samemi siłami, które zanurzają bogate równiny Holandyi i brzegi Bałtyku, a wynurzają Skandynawię z wody

  1. Rzeka w Tatrach węgierskich, powstająca z dwóch potoków: Czarnej i Białej Wagi.