Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/193: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 07:00, 22 lip 2021

Ta strona została przepisana.
XIII.
TĘCZA NA ZIEMI.

„Gemza śmiga przez otchłanie,
Za nią strzelec, iskra gór.
Owce zwisły na polanie,
Jakby biały pereł sznur.“
Deotyma. Piosnka w Karpatach.

Po śniadaniu spakowano bagaże i ruszono w drogę do Krakowa. Idzie się tam po ściółce z granitowych kamieni, zasypującej niewielki trójkąt. Górny jego koniec prowadzi do szczeliny różnie szerokiej. Bywa tak wązka, że tylko jeden człowiek nią wejdzie — wówczas na bokach są jakieś pieczary w skale, nad głowami sklepienie popękane, poprzerywane, i drzewa rosnące po ścianach, więc tkwiące korzeniami w drobnych rozpadlinach. Bywa i tak, że kilkunastu ludzi mogłoby iść szeregiem, gdyby natura gruntu na to zezwoliła. Turyści nasi postępowali coraz wyżej, po złomach pokrytych mchem i porostami obślizgłemi od wilgoci, przez kłody drzew dawno zwalonych, napół spróchniałych, po ogromnych stosach kamieni, a cała ta droga dzika, pełna była niespodzianek. Miejscami było prawie mroczno, z powodu wybiegających ponad głowami skał. Woda sączy się tam cieniutkiemi nitkami z gór i spływa pod głazy, przepadając między niemi, a szmer ten cichy,