Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/145: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Kejt (dyskusja | edycje)
 
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
Parysa wołano ją po raz dwudziesty, by się przekonać, że jeszcze jest we Lwowie. Mówią, że panna G. okazuje się otwartszą od posłów świętojruskich i nie ukrywa swoich ''arrière-... pensèes'', jak oni.<br />
Parysa wołano ją po raz dwudziesty, by się przekonać, że jeszcze jest we Lwowie. Mówią, że panna G. okazuje się otwartszą od posłów świętojruskich i nie ukrywa swoich ''arrière- pensèes'', jak oni.<br />
{{tab}}Pan F. R. wziął na siebie obowiązek wyręczania mię co do kroniki sejmowej, mógłbym więc nie tykać wcale tego przedmiotu, gdybym się nie poczuwał do obowiązku sprostowania zapatrywań szanownego kolegi mojego na czynności pewnego posła z obwodu brzeżańskiego. Szanowny poseł dopiero od 7 lat zasiada w sejmie, i chodzą pogłoski, że po tych siedmiu latach nieurodzajnych nastąpi siedem, obfitych w różnego rodzaju wnioski,, mowy i poprawki, a więc sąd p. P. R. był przedwczesnym. Zresztą potomność osądzi, czy lepszą cząstkę wybrał poseł C., który milczał, czy też niektórzy koledzy jego, którzy zbyt często mówili. Gdyby n.&nbsp;p. radca Kowalski nie zabierał głosu, świat nie dowiedziałby się nigdy, że p. radca nie umie po rusku, nie powtarzanoby o nim wierszów Mickiewicza:<br />
{{tab}}Pan F. R. wziął na siebie obowiązek wyręczania mię co do kroniki sejmowej, mógłbym więc nie tykać wcale tego przedmiotu, gdybym się nie poczuwał do obowiązku sprostowania zapatrywań szanownego kolegi mojego na czynności pewnego posła z obwodu brzeżańskiego. Szanowny poseł dopiero od 7 lat zasiada w sejmie, i chodzą pogłoski, że po tych siedmiu latach nieurodzajnych nastąpi siedem, obfitych w różnego rodzaju wnioski, mowy i poprawki, a więc sąd p. F. R. był przedwczesnym. Zresztą potomność osądzi, czy lepszą cząstkę wybrał poseł C., który milczał, czy też niektórzy koledzy jego, którzy zbyt często mówili. Gdyby n.&nbsp;p. radca Kowalski nie zabierał głosu, świat nie dowiedziałby się nigdy, że p. radca nie umie po rusku, nie powtarzanoby o nim wierszów Mickiewicza:<br />
<poem>{{f|w=90%|''Po tem wyższego męża poznasz w tłumie,''
<poem>{{f|w=90%|''Po tem wyższego męża poznasz w tłumie,''
''Że to jedynie zwykł robić, co umie.''}}</poem>
''Że to jedynie zwykł robić, co umie.''}}</poem>
{{tab}}P. radca nie stwierdza bynajmiej tego rymowanego przysłowia. Jakkolwiek bowiem jest mężem wyższym, tak co do wzrostu, jak i co do swojej ''Diätenklasse'', wyższym na każdy sposób, jako konsyliarz, od podrzędnych sekretarzy, adjunktów i askultantów, zwykł nietylko to robić, co umie, jak n.&nbsp;p. pisać indorsaty i ferować wyroki w sprawach spornych, niespornych i karnych, ale zajmuje się także rzeczami, które mu są tak obce, jak ś. p. Massmanowi łacina: mówi po rusku! Tymczasem nie wystarcza tu wiedzieć, że ''aszcze'' w języku cerkiewnym znaczyło: {{Roz*|jeżeli,}} a ''ibo'': albowiem; nie dosyć nawet posunąć wykształcenie filologiczne tak daleko, by pojąć, iż moskiewski wyraz ''zastoj'' w jakimś nieznanem narzeczu słowiańskiem da się przełożyć przez ''pryostanowłenje'', — wszystko to jest dopiero cerkiewne, moskiewskie, czasem nawet polskie, ale nie ruskie. Mowy ks. Pietruszewicza i Kowalskiego były tak niestrawne, że kilkunastu posłów ruskich po wysłuchaniu ich czuło potrzebę wyjścia ze sali, i nie słyszało nawet, jak ks. Sanguszko stawiał wniosek, by władze sądowe z żandarmerią korespondowały nietylko po polsku, ale i po rusku, i jak mocno Izba i galerje czuły się rozweselonemi z tego powodu. Ludzie są niepoprawnymi:<br />
{{tab}}P. radca nie stwierdza bynajmiej tego rymowanego przysłowia. Jakkolwiek bowiem jest mężem wyższym, tak co do wzrostu, jak i co do swojej ''Diätenklasse'', wyższym na każdy sposób, jako konsyliarz, od podrzędnych sekretarzy, adjunktów i askultantów, zwykł nietylko to robić, co umie, jak n.&nbsp;p. pisać indorsaty i ferować wyroki w sprawach spornych, niespornych i karnych, ale zajmuje się także rzeczami, które mu są tak obce, jak ś.&nbsp;p. Massmanowi łacina: mówi po rusku! Tymczasem nie wystarcza tu wiedzieć, że ''aszcze'' w języku cerkiewnym znaczyło: {{Roz*|jeżeli,}} a ''ibo'': albowiem; nie dosyć nawet posunąć wykształcenie filologiczne tak daleko, by pojąć, iż moskiewski wyraz ''zastoj'' w jakimś nieznanem narzeczu słowiańskiem da się przełożyć przez ''pryostanowłenje'', — wszystko to jest dopiero cerkiewne, moskiewskie, czasem nawet polskie, ale nie ruskie. Mowy ks. Pietruszewicza i Kowalskiego były tak niestrawne, że kilkunastu posłów ruskich po wysłuchaniu ich czuło potrzebę wyjścia ze sali, i nie słyszało nawet, jak ks. Sanguszko stawiał wniosek, by władze sądowe z żandarmerią korespondowały nietylko po polsku, ale i po rusku, i jak mocno Izba i galerje czuły się rozweselonemi z tego powodu. Ludzie są niepoprawnymi:<br />
<poem>{{f|w=90%|''Immer lächeln sie, sogar''
<poem>{{f|w=90%|''Immer lächeln sie, sogar''
''Wo der Anstand einen tiefen''
''Wo der Anstand einen tiefen''
''Ernst erfordert: in der Liebe''
''Ernst erfordert: in der Liebe''
''Feyerlichstem Angenblicke!''}}</poem>
''Feyerlichstem Angenblicke!''}}</poem>
{{tab}}Więc wydało im się śmiesznem, iż książę Sanguszko kocha zarówno żandannerję, piszącą po rusku, jak piszącą po polsku.<br />
{{tab}}Więc wydało im się śmiesznem, iż książę Sanguszko kocha zarówno żandarmerję, piszącą po rusku, jak piszącą po polsku.<br />
{{tab}}Pewien naoczny świadek opowiadał nam zdarzenie, o którem nie wiemy, czy było ono skutkiem takiej miłości, wszystko obejmującej, czy głodu. W biurze banku włościańskiego miał się temi dniami pojawić, rzadszy od kruka białego, włościanin, pragnący zaciągnąć pożyczkę w tym, zakładzie. Natychmiast miało się na niego rzucić dziewięciu bezpłatnych
{{tab}}Pewien naoczny świadek opowiadał nam zdarzenie, o którem nie wiemy, czy było ono skutkiem takiej miłości, wszystko obejmującej, czy głodu. W biurze banku włościańskiego miał się temi dniami pojawić, rzadszy od kruka białego, włościanin, pragnący zaciągnąć pożyczkę w tym, zakładzie. Natychmiast miało się na niego rzucić dziewięciu bezpłatnych