Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 171.jpeg: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Pywikibot touch edit
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|roz|sypałeś}}? Muszę odesłać... Ożenię się w najbliższych dniach, ale nie wiem jeszcze z kim.<br />
{{pk|roz|sypałeś}}? Muszę odesłać... Ożenię się w najbliższych dniach, ale nie wiem jeszcze z kim.<br>
{{tab}}Łacheć wybuchnął śmiechem.<br />
{{tab}}Łacheć wybuchnął śmiechem.<br>
{{tab}}— A, tak to co innego!<br />
{{tab}}— A, tak to co innego!<br>
{{tab}}— Jakto co innego? — sapał zaczerwieniony z wysiłku emeryt. — Pomóż-że mi zbierać. Licho cię nadało, czy co! Przecież ja to muszę odesłać!<br />
{{tab}}— Jakto co innego? — sapał zaczerwieniony z wysiłku emeryt. — Pomóż-że mi zbierać. Licho cię nadało, czy co! Przecież ja to muszę odesłać!<br>
{{tab}}Muzyk zmieszał się nagle i onieśmielił... Potrącając krzesło, przypadł na kolana i począł zgarniać niezgrabnie fotografje rozsypane, bąkając jakieś wyrazy usprawiedliwienia wobec zrzędzącego wciąż staruszka. Wreszcie robota była ukończona. Usiedli znowu naprzeciw siebie i rozpoczęli dziwnie zajmującą rozmowę, podczas której każdy z nich myślał co innego niż mówił. Panu Benedyktowi świdrowało wciąż w głowie, po kiego licha siostrzeniec nawiedził go o tej porze mało właściwej, a Łacheć, opowiadając jakąś wymyśloną historję, grał w myśli ze sobą w cetno i licho: pożyczy, czy nie pożyczy?<br />
{{tab}}Muzyk zmieszał się nagle i onieśmielił... Potrącając krzesło, przypadł na kolana i począł zgarniać niezgrabnie fotografje rozsypane, bąkając jakieś wyrazy usprawiedliwienia wobec zrzędzącego wciąż staruszka. Wreszcie robota była ukończona. Usiedli znowu naprzeciw siebie i rozpoczęli dziwnie zajmującą rozmowę, podczas której każdy z nich myślał co innego niż mówił. Panu Benedyktowi świdrowało wciąż w głowie, po kiego licha siostrzeniec nawiedził go o tej porze mało właściwej, a Łacheć, opowiadając jakąś wymyśloną historję, grał w myśli ze sobą w cetno i licho: pożyczy, czy nie pożyczy?<br>
{{tab}}W końcu nie mógł już wytrzymać. Przerwał zdanie w połowie i zagadnął niespodziewanie:<br />
{{tab}}W końcu nie mógł już wytrzymać. Przerwał zdanie w połowie i zagadnął niespodziewanie:<br>
{{tab}}— Wuju, jestem w nędzy. Pomocy mi trzeba...<br />
{{tab}}— Wuju, jestem w nędzy. Pomocy mi trzeba...<br>
{{tab}}Pan Benedykt zamilkł. Przez pewien czas przypatrywał się gościowi, ruszając brwiami białemi i głową kiwając poważnie, aż się tamtemu to nareszcie znudziło.<br />
{{tab}}Pan Benedykt zamilkł. Przez pewien czas przypatrywał się gościowi, ruszając brwiami białemi i głową kiwając poważnie, aż się tamtemu to nareszcie znudziło.<br>
{{tab}}Zagadnął po raz drugi:<br />
{{tab}}Zagadnął po raz drugi:<br>
{{tab}}— Czy nie mógłby mi wuj... dopomóc?<br />
{{tab}}— Czy nie mógłby mi wuj... dopomóc?<br>
{{tab}}I teraz pan Benedykt nie odrazu odpowiedział. Powstał naprzód, przeszedł się po pokoju i chrząknął parę razy.<br />
{{tab}}I teraz pan Benedykt nie odrazu odpowiedział. Powstał naprzód, przeszedł się po pokoju i chrząknął parę razy.<br>
{{tab}}— Mój drogi, — zaczął, — powinienbym ci właściwie robić wyrzuty, że jesteś lekkomyślny... Istotnie w Aszuan nie trzeba było grać, lecz grosz zarobiony tak niespodziewanie schować dobrze...<br />
{{tab}}— Mój drogi, — zaczął, — powinienbym ci właściwie robić wyrzuty, że jesteś lekkomyślny... Istotnie w Aszuan nie trzeba było grać, lecz grosz zarobiony tak niespodziewanie schować dobrze...<br>
{{tab}}Łacheć powstał, ażeby odejść. Pan Benedykt dostrzegł jego zamiar i ujął go kordjalnie za ramię. Uśmiechnął się nawet dobrotliwie.<br />
{{tab}}Łacheć powstał, ażeby odejść. Pan Benedykt dostrzegł jego zamiar i ujął go kordjalnie za ramię. Uśmiechnął się nawet dobrotliwie.<br>