Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 191.jpeg: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Pywikibot touch edit
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|swo|ich}} w pośrodku uwielbiających go członków Bractwa Prawdy! To było tęsknotą jego od pierwszej chwili, kiedy nogę na Ziemi postawił, — ale ciarki go przechodziły na samą myśl, że mógłby się znaleść na Księżycu w towarzystwie Jacka i może jeszcze innych jakich ludzi, którzy rychłoby poznali wszystkie jego kłamstwa i podstępy...<br />
{{pk|swo|ich}} w pośrodku uwielbiających go członków Bractwa Prawdy! To było tęsknotą jego od pierwszej chwili, kiedy nogę na Ziemi postawił, — ale ciarki go przechodziły na samą myśl, że mógłby się znaleść na Księżycu w towarzystwie Jacka i może jeszcze innych jakich ludzi, którzy rychłoby poznali wszystkie jego kłamstwa i podstępy...<br>
{{tab}}Nie wiedział co robić, jaką dać odpowiedź, gdy naraz spostrzegł, że Mataret, stojący dotąd za nim, wysuwa się naprzód. Straszne przeczucie czegoś niedobrego ścisnęło go za gardło, — chciał jeszcze dać ręką znak towarzyszowi, powstrzymać go, ale już było zapóźno.<br />
{{tab}}Nie wiedział co robić, jaką dać odpowiedź, gdy naraz spostrzegł, że Mataret, stojący dotąd za nim, wysuwa się naprzód. Straszne przeczucie czegoś niedobrego ścisnęło go za gardło, — chciał jeszcze dać ręką znak towarzyszowi, powstrzymać go, ale już było zapóźno.<br>
{{tab}}— Panie, — rzekł Mataret po ważnie, głowę na Jacka podnosząc, zdaje się, że już czas, abyśmy prawdę wyznali...<br />
{{tab}}— Panie, — rzekł Mataret po ważnie, głowę na Jacka podnosząc, zdaje się, że już czas, abyśmy prawdę wyznali...<br>
{{tab}}— Milcz, milcz! — zakrzyknął Roda rozpaczliwie.<br />
{{tab}}— Milcz, milcz! — zakrzyknął Roda rozpaczliwie.<br>
{{tab}}Mataret nie zważał nań zgoła. Śmiało patrzył w oczy Jackowi i mówił:<br />
{{tab}}Mataret nie zważał nań zgoła. Śmiało patrzył w oczy Jackowi i mówił:<br>
{{tab}}— Marek nie wysłał nas wcale tutaj. Myśmy sami podstępem wóz jego opanowali i nie chcąc prawie tego, przybyli na Ziemię.<br />
{{tab}}— Marek nie wysłał nas wcale tutaj. Myśmy sami podstępem wóz jego opanowali i nie chcąc prawie tego, przybyli na Ziemię.<br>
{{tab}}Jacek pobladł gwałtownie.<br />
{{tab}}Jacek pobladł gwałtownie.<br>
{{tab}}— A Marek! Marek... czy żyje?<br />
{{tab}}— A Marek! Marek... czy żyje?<br>
{{tab}}— Walczy z szernami, jak sam, nie wiem skąd, domyśliłeś się, panie, przed chwilą.<br />
{{tab}}— Walczy z szernami, jak sam, nie wiem skąd, domyśliłeś się, panie, przed chwilą.<br>
{{tab}}I zaczął opowiadać, jak po przybyciu Marka, którego lud księżycowy odrazu zapowiedzianym przez proroków&#32;»Zwycięzcą«&#32;okrzyknął, oni za oszusta go uważając, walkę z przewagą jego rozpoczęli i jak gromadzili nieuznających go towarzyszy około siebie. Mówił o walkach z potwornymi pierwobylcami, szernami, toczonych, o klęskach i zwycięstwach i o tem wreszcie, że oni wozem zawładnęli raczej z myślą sprowadzenia pomocy z tamtej, niedostępnej strony Księżyca, skąd, jak sądzili, Marek pochodził, niźli w zamiarze uniemożliwienia mu powrotu do ojczyzny. Nie wspomniał tylko, że jego to był {{pp|za|miar}}
{{tab}}I zaczął opowiadać, jak po przybyciu Marka, którego lud księżycowy odrazu zapowiedzianym przez proroków&#32;»Zwycięzcą«&#32;okrzyknął, oni za oszusta go uważając, walkę z przewagą jego rozpoczęli i jak gromadzili nieuznających go towarzyszy około siebie. Mówił o walkach z potwornymi pierwobylcami, szernami, toczonych, o klęskach i zwycięstwach i o tem wreszcie, że oni wozem zawładnęli raczej z myślą sprowadzenia pomocy z tamtej, niedostępnej strony Księżyca, skąd, jak sądzili, Marek pochodził, niźli w zamiarze uniemożliwienia mu powrotu do ojczyzny. Nie wspomniał tylko, że jego to był {{pp|za|miar}}