Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/102: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Przepisana: — |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
cześć |
cześć Buller'a. „Ja myślałem, że wy tu głodem przymieracie“, oświadczył on gburowato, rzucając okiem na stół i zebranych gości. Opowiadało mi to kilku ludzi, którzy byli obecni na tym bankiecie. Byłoby oczywiście rzeczą przykrą, gdyby długa i zasłużona karjera Buller'a miała się zakończyć usunięciem go w cień; to jednak jest pewne, że w innej służbie, zwłaszcza francuskiej, nie przeżyłby on klęski pod Colenso. Niezwykła mowa, którą wygłosił w Londynie po wojnie, dowodziła, że umysł jego zatracił poczucie rzeczywistości. Natomiast rola, jaką odegrał w tej niefortunnej polemice Lord Roberts, przynosi mu zaszczyt. „Postąpię z Buller'em jak najłagodniej“, wyraził się on do jednego z członków swego sztabu i dotrzymał słowa.<br> |
||
{{tab}}Po powrocie zastałem szpital w stanie znacznie lepszym od tego, w jakim go opuściłem. Niestety, sam się rozchorowałem, choć nie niebezpiecznie. Mam do dziś przekonanie, że gdyby nie szczepienie, byłbym padł ofiarą dyzenterji, gdyż nawet ta lekka choroba przyprawiła mnie o niestrawność, która trwała dobrych dziesięć lat. Nie przyśpieszył mej kuracji oczywiście wypadek, jakiemu uległem podczas jednego z meczów piłki nożnej, urządzonego przez różne szpitale dla oderwania służby i personelu od jednostajności zajęcia. Charles Gibbs obłożył jakimś plastrem moje pogniecione żebra, ująwszy je w rodzaj gorsetu, lecz ja byłem już za stary na te wybryki, które w młodości przyjmowałem ze śmiechem.<br> |
{{tab}}Po powrocie zastałem szpital w stanie znacznie lepszym od tego, w jakim go opuściłem. Niestety, sam się rozchorowałem, choć nie niebezpiecznie. Mam do dziś przekonanie, że gdyby nie szczepienie, byłbym padł ofiarą dyzenterji, gdyż nawet ta lekka choroba przyprawiła mnie o niestrawność, która trwała dobrych dziesięć lat. Nie przyśpieszył mej kuracji oczywiście wypadek, jakiemu uległem podczas jednego z meczów piłki nożnej, urządzonego przez różne szpitale dla oderwania służby i personelu od jednostajności zajęcia. Charles Gibbs obłożył jakimś plastrem moje pogniecione żebra, ująwszy je w rodzaj gorsetu, lecz ja byłem już za stary na te wybryki, które w młodości przyjmowałem ze śmiechem.<br> |