Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/157: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Wydarty (dyskusja | edycje)
 
Wydarty (dyskusja | edycje)
Nie podano opisu zmian
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
jedna naprzeciw drugiej, groźne, wrogie sobie wzajem. W ich serdecznym zawsze stosunku była to pierwsza dotkliwa sprzeczka, wywołana, jak gdyby podcięciem bicza, poczuciem, że to moje, a to twoje! — Starszą oburzyła hardość młodszej, a młodszą, z natury upartą i gwałtowną — oczywista względem niej niesprawiedliwość. Starsza ustąpiła i weszła do kuchni, bo nie chciała, jak ją do tego świerzbiała ręka, wypoliczkować małej. A kiedy Franusia, po zaprowadzeniu krów do obory, wróciła i poszła wprost do dzieży ukrajać sobie kromkę chleba, zapadło milczenie.
jedna naprzeciw drugiej, groźne, wrogie sobie wzajem. W ich serdecznym zawsze stosunku była to pierwsza dotkliwa sprzeczka, wywołana, jak gdyby podcięciem bicza, poczuciem, że to moje, a to twoje! — Starszą oburzyła hardość młodszej, a młodszą, z natury upartą i gwałtowną — oczywista względem niej niesprawiedliwość. Starsza ustąpiła i weszła do kuchni, bo nie chciała, jak ją do tego świerzbiała ręka, wypoliczkować małej. A kiedy Franusia, po zaprowadzeniu krów do obory, wróciła i poszła wprost do dzieży ukrajać sobie kromkę chleba, zapadło milczenie.<br>
{{tab}}Lizka uspokoiła się zresztą. Widok siostry, sztywnej i zagniewanej, sprawiał jej już teraz przykrość tylko. Przemówiła też do niej pierwsza. Chciała zakończyć sprzeczkę udzieleniem jej nadzwyczajnej nowiny.<br>

{{tab}}— Powiem ci coś. Jan chce, żebym była jego żoną, oświadczył mi się.<br>
Lizka uspokoiła się zresztą. Widok siostry, sztywnej i zagniewanej, sprawiał jej już teraz przykrość tylko. Przemówiła też do niej pierwsza. Chciała zakończyć sprzeczkę udzieleniem jej nadzwyczajnej nowiny.
{{tab}}Franusia, która jadła na stojąco, przy oknie, ani się nawet odwróciła, udając zupełną obojętność.<br>

{{tab}}— A cóż to mnie obchodzi?<br>
— Powiem ci coś. Jan chce, żebym była jego żoną, oświadczył mi się.
{{tab}}— Obchodzi cię, bo będziesz go miała za szwagra, i chcę wiedzieć, czy jesteś mu rada.<br>

{{tab}}Mała wzruszyła ramionami.<br>
Franusia, która jadła na stojąco, przy oknie, ani się nawet odwróciła, udając zupełną obojętność.
{{tab}}— Czy jestem mu rada? A to na co? On, czy Kozioł?... przecież to nie ja będę z nim spała!... Tylko chcesz, żebym ci powiedziała? No, to wam powiem: to, co robicie oboje, to jest świństwo.<br>

{{tab}}I wyszła dojeść swój chleb na podwórzu.<br>
— A cóż to mnie obchodzi?
{{tab}}Jan, zakłopotany, udawał, że go rozśmiesza to dąsanie się rozpieszczonego dzieciaka, zaś matka Frimat oświadczyła, że za jej młodości oćwiczonoby taką smarkulę rózgami do krwi. Lizka, spoważniała nagle, milczała przez chwilę, znów zajęta gorliwie praniem. Potem rzekła:<br>

{{tab}}— A więc, tak będzie, Kapralu... Nie mówię ani tak, ani nie. Nadchodzi sprzęt siana. Zobaczę moich.
— Obchodzi cię, bo będziesz go miała za szwagra, i chcę wiedzieć, czy jesteś mu rada.

Mała wzruszyła ramionami.

— Czy jestem mu rada? A to na co? On, czy Kozioł?... przecież to nie ja będę z nim spała!... Tylko chcesz, żebym ci powiedziała? No, to wam powiem: to, co robicie oboje, to jest świństwo.

I wyszła dojeść swój chleb na podwórzu.

Jan, zakłopotany, udawał, że go rozśmiesza to dąsanie się rozpieszczonego dzieciaka, zaś matka Frimat oświadczyła, że za jej młodości oćwiczonoby taką smarkulę rózgami do krwi. Lizka, spoważniała nagle, milczała przez chwilę, znów zajęta gorliwie praniem. Potem rzekła:

— A więc, tak będzie, Kapralu... Nie mówię ani tak, ani nie. Nadchodzi sprzęt siana. Zobaczę moich.