Strona:PL Strebeyko Dziesięcioletni ochotnik.pdf/8: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 13:48, 18 wrz 2021

Ta strona została przepisana.

nasłuchiwać uważnie. Cisza panowała dokoła, las tylko szumiał poważnie.
Nagle Leonek usłyszał głuchy tętent koni zbliżający się z lewej strony drogi, idącej skrajem lasu. Przycupnął za najbliższą sosną i wytężył wzrok w kierunku odgłosów kopyt końskich. Może o jakieś pięćset kroków wyłonił się z zakrętu drogi niewielki oddział żołnierzy, jadących kłosem w stronę ukrytego Leonka i rozmawiających widać, lecz nie można było rozróżnić jeszcze dźwięków mowy. Leonkowi serduszko zabiło gwałtownie, lecz nagle prawie zamarło. Był pewny, że to powstańcy, a to kozacy plądrujący widać okoliczne wsie i lasy, o których tyle okrutnych nasłuchał się opowiadań.
Co tu robić — jeszcze chwila, a spostrzegą go i zabiją może, ma szabelkę i nóż, pewno go wezmą za partyzanta. Jak błyskawica przyszła mu zbawienna myśl — jałowiec. Istotnie, rozłożysty jałowiec był gęstym pokryciem lasu, a krzew najbliższy mógł schronić ze trzech ludzi. Jednym susem był Leonek w jałowcu i nie bacząc na bolesne ukłócia skrył się w rozłożystym krzewie niczem grzyb — borowik,
Tymczasem kozacy nadjechali bliżej, ledz na szczęście chłopca nie zauważyli. Można już było dosłyszeć żywą rozmowę, którą prowadzili tak głośno jakby się sprzeczali.
Nasz wędrownik ukryty wytężał słuch, żeby coś usłyszeć, ale zrozumieć mógł niewiele, bo choć nieraz Wawrzon przedrzeźniając znienawidzonych kozaków mówił ich językiem, ale zawsze obca to mowa. Jednakże gdy Leonek się wsłuchał, zauważył, że sprzeczają się ciągle, czy jechać w las na poszukiwanie partji Parczewskiego, czy dalej drogą do wsi. Wreszcie gdy przejechali już przed jałowcem Leonka, ten co jechał na przedzie rzekł: