Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/37: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Wydarty (dyskusja | edycje)
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Nagłówek (noinclude):Nagłówek (noinclude):
Linia 1: Linia 1:
{{c|—   37   —}}
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{tab}}Apartament ów składał się z salonu o dwóch oknach na pierwszem piętrze, z pokoju tuż obok i drugiego, ztyłu domu pomieszczonego. Rozgościwszy się, przybysz zaledwie dotknął kolacii, jaką kazał zastawić Cropol, i w kilku słowach objaśnił, że wkrótce przybędzie tu podróżny, nazwiskiem Parry, którego należy wpuścić natychmiast.<br>
{{tab}}Apartament ów składał się z salonu o dwóch oknach na pierwszem piętrze, z pokoju tuż obok i drugiego, ztyłu domu pomieszczonego. Rozgościwszy się, przybysz zaledwie dotknął kolacii, jaką kazał zastawić Cropol, i w kilku słowach objaśnił, że wkrótce przybędzie tu podróżny, nazwiskiem Parry, którego należy wpuścić natychmiast.<br>
{{tab}}W dniu, w którym historia nasza się zaczyna, szlachcic ów zbudził się zrana i ubrawszy się śpiesznie, usiadł przy oknie, wyglądając nieustannie na ulice, zapewne w oczekiwaniu przybycia owego podróżnego, o którym wczoraj wspominał. Siedząc tak ciągle, widział mały orszak księcia pana, powracający z polowania, poczem pogrążył się w bezmyślnom oczekiwaniu.<br>
{{tab}}W dniu, w którym historia nasza się zaczyna, szlachcic ów zbudził się zrana i ubrawszy się śpiesznie, usiadł przy oknie, wyglądając nieustannie na ulicę, zapewne w oczekiwaniu przybycia owego podróżnego, o którym wczoraj wspominał. Siedząc tak ciągle, widział mały orszak księcia pana, powracający z polowania, poczem pogrążył się w bezmyślnem oczekiwaniu.<br>
{{tab}}Nagle zadziwił go gwałtowny ruch, jaki ni stad ni zowąd powstał w mieście. Zamiatacze porządkowali ulice, posłańcy piesi i konni przebiegali w różne strony, słowem ruch i wrzawa niezwykła.<br>
{{tab}}Nagle zadziwił go gwałtowny ruch, jaki ni stad ni zowąd powstał w mieście. Zamiatacze porządkowali ulice, posłańcy piesi i konni przebiegali w różne strony, słowem ruch i wrzawa niezwykła.<br>
{{tab}}Nieznajomy wstał od okna, chcąc zapytać o powód tego nagłego ruchu, gdy nagle drzwi się otworzyły; przypuszczał, że przyprowadzają podróżnego, na którego z takiem upragnieniem oczekiwał. Postąpił kilka kroków na spotkanie, lecz zamiast postaci, jaką miał nadzieje zobaczyć, ujrzał w otwartych drzwiach pana Cropol, a za nim małżonkę jego, która, korzystając z chwili, chciała choć w przelocie przyjrzeć się twarzy nieznajomego, którego dotychczas nie widziała. Cropol zbliżył się z uśmiechem na ustach i z czapka w reku.<br>
{{tab}}Nieznajomy wstał od okna, chcąc zapytać o powód tego nagłego ruchu, gdy nagle drzwi się otworzyły; przypuszczał, że przyprowadzają podróżnego, na którego z takiem upragnieniem oczekiwał. Postąpił kilka kroków na spotkanie, lecz zamiast postaci, jaką miał nadzieje zobaczyć, ujrzał w otwartych drzwiach pana Cropol, a za nim małżonkę jego, która, korzystając z chwili, chciała choć w przelocie przyjrzeć się twarzy nieznajomego, którego dotychczas nie widziała. Cropol zbliżył się z uśmiechem na ustach i z czapką w reku.<br>
{{tab}}— Przyszedłem prosić pana... nie wiem jak... jak mam nazywać... pana hrabiego... czy pana margrabiego...<br>
{{tab}}— Przyszedłem prosić pana... nie wiem jak... jak mam nazywać... pana hrabiego... czy pana margrabiego...<br>
{{tab}}— Proszę mówić bez tytułów a prędko — odrzekł nieznajomy tonem wyniosłym, niedozwalającym ani dysputy ani na niepotrzebne słowa.<br>
{{tab}}— Proszę mówić bez tytułów a prędko — odrzekł nieznajomy tonem wyniosłym, niedozwalającym ani dysputy ani na niepotrzebne słowa.<br>