Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/185: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 17:36, 26 paź 2021

Ta strona została przepisana.

— Należy wprzódy — znów zaczął p. Mogilnicki — ad infinitum widzieć i pojmować realność, w niej utworzyć ojczyzną, przyjąć warunki piachów, nędzy galicyjskiej, analfabetyzm w Królestwie, płodzenie bez błogosławieństwa kościelnego, małostkowości rusińskie, zwyrodnienie socjalistów, ograniczoność modernistyczną umysłu ludzkiego, — a wtedy dopiero w przyszłem Państwie Polskiem, mając się tak dobrze, jak Niemcy, Francja lub Ameryka — lub choćby jak Serbia, Afganistan i Papuasia —
pozwolić sobie na grupę fantastów, teozofów, czy tam badaczy somnambulizmu —
i owszem! grupę czy sekcję, gminę, osadę:
błękitną, szafirową, ultrafioletową, zgoła niewidzialną i t. d. Społeczeństwo mające nadmiary bogactw, może mieć Dżokejkluby; mające nadmiar pracy intelektualnej — może sobie pozwolić na fantastów w rodzaju Heny Wrońskiego, Jeremiasza Levi lub Fabrycjusza Oliveta, którego się lękał sam Napoleon, będąc, jak wszyscy korsykanie, przesądnym.
Kto wie, czasem który jak Mongolfier odkryje radiometr, bo istotnie w mrokach siedzimy i czasem ktoś z komina ujrzy lepiej, iż gdzieś pogoda świta.
Nie dowód, żeby żyć na stałe w kominie, a za jedyny sposób komunikacyi używać miotły czarodziejskiej, zamiast bryczki lub lokomobili. —
— Zatem kochany panie Franciszek, zabrał głos p. Ostafiej — który wziąłeś za pseudonim Arjaman: wybij sobie z głowy owe Pratatry, i mnie uczciwego Wołyniaka, który miał sklep tytoniu w zarażonych febrą i fantazjami Indjach i zna parę wschodnich języków, nie czyń z łaski swojej Madżusem, bo to u arabów znaczy poprostu nicpoń.
Załóż waćpan cukrownię, albo szkołę, albo jedź jeszcze i doucz się czegokolwiek na serjo. Milionerkę pannę Zoli-