Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/80: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
drobne techniczne
 
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 2: Linia 2:
{{tab}}A dziś, z nich obojga białe kości na brzegach Pratwy; przeklęta owa noc, owa pogoń, owe Tatarskie pacholę, przeklęci Moskale niewierni Marynie, zmienniki, służalce Michała popowskiego syna, oni mnie pozbawili najlepszego konia, najlepszej klaczy mojej!<br>
{{tab}}A dziś, z nich obojga białe kości na brzegach Pratwy; przeklęta owa noc, owa pogoń, owe Tatarskie pacholę, przeklęci Moskale niewierni Marynie, zmienniki, służalce Michała popowskiego syna, oni mnie pozbawili najlepszego konia, najlepszej klaczy mojej!<br>
{{tab}}I tu przestał, po chwili się odezwał, ale już gwałtowniej.<br>
{{tab}}I tu przestał, po chwili się odezwał, ale już gwałtowniej.<br>
{{tab}}— Ja wam powiadam, słuchajcie mołodcy, słuchaj i ty Greku, choć nie rozumiesz i słowa, boś nigdy nie bieżał po stepie, jadłeś, piłeś, ssałeś winograd na sofach. Ja wam powiadam, że już nigdy nie zobaczycie nic równego. Jako psy do mnie przywiązane były; a jaka maść, a jaki polot ogona, a jaka falista grzywa, oczy gdyby węgle, szczery ogień buchał z nozdrzy. Istambuł miał gwiazdkę białą między uszami, ale Giemza cała czarna była: kiedym świsnął przybiegały do mnie, kiedym pogłaskał z radości taczały się w piasku, a krzyknąć, to klękały, by łatwiej wsiąść było; nie raz, ale sto razy ostrzegły mnie rżeniem, że nieprzyjaciel za borem, za wzgórzem, w borze; nie raz, ale sto razy życie im winienem. Cóż powiecie na to? Nikt nie śmiał się ozwać. — A ja wam powtarzam, że lepszych rumaków świat już nie zobaczy. —
{{tab}}— Ja wam powiadam, słuchajcie mołodcy, słuchaj i ty Greku, choć nie rozumiesz i słowa, boś nigdy nie bieżał po stepie, jadłeś, piłeś, ssałeś winograd na sofach. Ja wam powiadam, że już nigdy nie zobaczycie nic równego. Jako psy do mnie przywiązane były; a jaka maść, a jaki polot ogona, a jaka falista grzywa, oczy gdyby węgle, szczery ogień buchał z nozdrzy. Istambuł miał gwiazdkę białą między uszami, ale Giemza cała czarna była: kiedym świsnął przybiegały do mnie, kiedym pogłaskał z radości taczały się w piasku, a krzyknąć, to klękały, by łatwiej wsiąść było; nie raz, ale sto razy ostrzegły mnie rżeniem, że nieprzyjaciel za borem, za wzgórzem, w borze; nie raz, ale sto razy życie im winienem. Cóż powiecie na to?<br>
{{tab}}Nikt nie śmiał się ozwać. — A ja wam powtarzam, że lepszych rumaków świat już nie zobaczy. —