Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/175: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Przepisana: — |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Nagłówek (noinclude): | Nagłówek (noinclude): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{c|— 175 —}} |
|||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{tab}}Te wyrazy padły na pannę de La Valliere z takiem spojrzeniem, że go nikt począwszy od Sokratesa, a skończywszy na panu de Montaigne opisaćby nie zdołał. Spojrzenie to zarazem z wyrazami było najokropniejszym ciosem dla nieszczęśliwej dziewicy, która, wsparta na ramieniu Montalais, traciła przytomność. Król, nie zważając na ten stan biedaczki, powstał wbrew zwyczajowi, bo zwykle do późna bawił u księżnej, i pożegnał obecnych. Saint-Agnan udał się za nim, smutny i zgnębiony. Panna de Tonnay-Charente, mniej wrażliwa, niż panna de La Valliere, nie trwożyła się i nie mdlała. Jednak ostatnie spojrzenie pana de Saint-Agnan było zarówno dumne, jak spojrzenie królewskie. |
{{tab}}Te wyrazy padły na pannę de La Valliere z takiem spojrzeniem, że go nikt począwszy od Sokratesa, a skończywszy na panu de Montaigne opisaćby nie zdołał. Spojrzenie to zarazem z wyrazami było najokropniejszym ciosem dla nieszczęśliwej dziewicy, która, wsparta na ramieniu Montalais, traciła przytomność. Król, nie zważając na ten stan biedaczki, powstał wbrew zwyczajowi, bo zwykle do późna bawił u księżnej, i pożegnał obecnych. Saint-Agnan udał się za nim, smutny i zgnębiony. Panna de Tonnay-Charente, mniej wrażliwa, niż panna de La Valliere, nie trwożyła się i nie mdlała. Jednak ostatnie spojrzenie pana de Saint-Agnan było zarówno dumne, jak spojrzenie królewskie.<br> |
||
<br><br><br> |