Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/142: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Skorygowana
+
Uwierzytelniona
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
się budziło. Jeden tylko pan pisarz, ilekroć bywał w Rochowie, jak to był człowiek samowolny i życia wielce nieregularnego, bo czasem we dnie sypiał a po nocach światło u niego gorzało, — nie stosował się do zwyczajów wojewody. Nie śmiano mu nic rzec. Następnego dnia nie zdziwił się też nikt, gdy go ujrzano w kożuchu, bo poranek był chłodny i wilgotny, przechodzącego podwórce zamkowe po cichu. Właśnie stróże nocni odchodzić mieli na miasto, gdy się pan pisarz z sypialni swej wymknął, obejrzał pilno do koła i pod murem, cichaczem ku bramie pociągnął. Tu jeszcze spało wszystko, i z nikim się nie spotkawszy do drzwi kuny dostał się niepostrzeżony.<br>
się budziło. Jeden tylko pan pisarz, ilekroć bywał w Rochowie, jak to był człowiek samowolny i życia wielce nieregularnego, bo czasem we dnie sypiał a po nocach światło u niego gorzało, — nie stosował się do zwyczajów wojewody. Nie śmiano mu nic rzec. Następnego dnia nie zdziwił się też nikt, gdy go ujrzano w kożuchu, bo poranek był chłodny i wilgotny, przechodzącego podwórce zamkowe po cichu. Właśnie stróże nocni odchodzić mieli na miasto, gdy się pan pisarz z sypialni swej wymknął, obejrzał pilno do koła i pod murem, cichaczem ku bramie pociągnął. Tu jeszcze spało wszystko, i z nikim się nie spotkawszy do drzwi kuny dostał się niepostrzeżony.<br>
{{tab}}Na noc ich tam nie potrzebowano ryglować, stały więc na klamkę ledwie zawarte; bez przeszkody wszedł pan pisarz, Jóźka śpiącego głęboko pominął i do drugiej izby, rozglądając się ciekawie wsunął po cichu. Sądził, że i Janusza śpiącym jeszcze zastanie; zdziwił się mocno ujrzawszy go w całem ubraniu siedzącego na posłaniu. W istocie noc mu tak przeszła na rozmysłach i walce wewnętrznej, na półśnie, na marzeniach, na wspomnieniach może o tej Frydzie, której obraz z szarymi murami strasznego jak więzienie zamczyska nie mógł się pogodzić.<br>
{{tab}}Na noc ich tam nie potrzebowano ryglować, stały więc na klamkę ledwie zawarte; bez przeszkody wszedł pan pisarz, Jóźka spiącego głęboko pominął i do drugiej izby, rozglądając się ciekawie wsunął po cichu. Sądził, że i Janusza śpiącym jeszcze zastanie; zdziwił się mocno ujrzawszy go w całem ubraniu siedzącego na posłaniu. W istocie noc mu tak przeszła na rozmysłach i walce wewnętrznej, na półśnie, na marzeniach, na wspomnieniach może o tej Frydzie, której obraz z szarymi murami strasznego jak więzienie zamczyska nie mógł się pogodzić.<br>