Przypadki Robinsona Kruzoe/XXXII: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Bartek21 (dyskusja | edycje)
Nowa strona: {{Przypadki Robinsona Cruzoe}} ===ZABEZPIECZENIE ZDOBYCZY. PALISADY. KUCHNIA I KUŹNIA. ROCZNICA UROCZYSTOŚCI DOMOWEJ. BUDOWANIE CZÓŁNA. OPUSZCZAM WYSPĘ. PRĄD MORSKI. NIEBEZPIECZE...
(Brak różnic)

Wersja z 19:58, 7 maj 2007

Szablon:Przypadki Robinsona Cruzoe

ZABEZPIECZENIE ZDOBYCZY. PALISADY. KUCHNIA I KUŹNIA. ROCZNICA UROCZYSTOŚCI DOMOWEJ. BUDOWANIE CZÓŁNA. OPUSZCZAM WYSPĘ. PRĄD MORSKI. NIEBEZPIECZEŃSTWA. GŁOS LUDZKI BUDZI MNIE Z UŚPIENIA.

Wylądowawszy szczęśliwie, postanowiłem nie wracać już na okręt, chyba po przeniesieniu wszystkiego w bezpieczne miejsca. Przychodziło mi bowiem na myśl, że jeżeli dzicy z sąsiedniego lądu w istocie przybijają niekiedy do mojej wyspy, to obecnie, znęceni widokiem okrętu, mogliby się skierować w tę stronę, a zobaczywszy na brzegu takie mnóstwo pak, napadliby mnie i zrabowali. Po wtóre, na okręcie nic już nie było godnego zabrania, a wreszcie lada burza mogła zniszczyć zupełnie owoce mojej pracy, zamoczywszy proch, cukier, mąkę i suchary.

Przypuszczenie to przejęło mnie dreszczem. Natychmiast zacząłem przenosić rzeczy do jaskini, ale niektóre były tak ciężkie, że podźwignąć ich nie mogłem. Z okrętu spuszczałem je na tratwę za pomocą windy. Przyszło mi na myśl urządzić wózek, co poszło bardzo łatwo.

Użyłem do tego lawet od falkonetów i w ciągu ośmiu dni poprzewoziłem wszystko pod okopy mego zamku. Ażeby zaś niespodzianie nie zaskoczyła mnie ulewa, rozpiąłem ogromny namiot z wielkiego żagla zapasowego. Ostrożność ta na złe mi nie wyszła, albowiem dziewiątej nocy powstała znowu burza z deszczem i piorunami.

Nie lękałem się o przedmioty ulegające zepsuciu od wody, gdyż wszystkie znajdowały się w jaskini, ale kiedy piorun zgruchotał niezbyt odległe drzewo, straszliwa ogarnęła mnie trwoga. Przypomniałem sobie, że tuż obok mnie znajduje się do czterechset funtów prochu. Gdyby piorun weń uderzył, wyleciałbym w powietrze z całą jaskinią. Klęcząc i modląc się, przepędziłem resztę nocy na kolanach, drżąc za każdą błyskawicą i polecając się Bogu. Na koniec nad ranem burza uspokoiła się i piękna zajaśniała pogoda, ale mimo to, przez długi czas nie mogłem przyjść do siebie z przerażenia.