Snycerz był zatrudniony Dyany lepieniem...: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
m Wieralee przeniosła stronę Snycerz był zatrudniony Dyjany lepieniem... na Snycerz był zatrudniony Dyany lepieniem..., bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem: zmiana na tytuł zgodny ze skanem
scalanie proofread
Linia 1:
{{Dane tekstu
{{Nagłówek
| autor = Juliusz Słowacki
| tytuł = Snycerz był zatrudniony DyjanyDyany lepieniem...
|autor=Juliusz Słowacki
| podtytuł =
|sekcja=
| wydawnictwo = Księgarnia W. Gubrynowicza
|adnotacje=
| drukarz = W. L. Anczyc i Spółka
|poprzedni=
| redaktor= Bronisław Gubrynowicz
|następny=}}
| rok wydania = 1909
| miejsce wydania = Lwów
| strona indeksu = Dzieła Juliusza Słowackiego T1 (1909)
| źródło = [[commons:File:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu|Skany na commons]]
| pochodzenie= [[Dzieła Juliusza Słowackiego tom I (1909)|Dzieła Juliusza Słowackiego tom I]]
| poprzedni = Polsko, ojczyzno! padaj ze mną na kolana...
| następny = Daję wam tę ostatnią koronę...
| inne = {{Całość|Dzieła Juliusza Słowackiego tom I (1909)/Całość}}
}}
 
<poemcenter>
{|width=450|
Snycerz był zatrudniony Dyjany lepieniem.
|-
Stała już czysta, cała, miesięcznym promieniem
|<pages index="Dzieła Juliusza Słowackiego T1 (1909)"
Świecąca z oczu; brakło już tylko na głowie
from="PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/210"
Położyć srebrną, jasną skrę — księżyca nowie.
to="PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/211" />
Wtem do snycerni przyszedł człek, co wszędy biega
|-
Tak, że doń zawsze błoto uliczne przylega.
|}
Chodził, patrzał, trząsł sobą i błotem, i światem;
</center>
Sam z gliny, więc posągów wnet się nazwał bratem,
Ojcem snycerza, który przed statuą ukutą
Stał cicho... oczy w ziemię spuściwszy i dłuto.
Już się mieli pożegnać, gdy snycerz, zajęty
Statuy skończeniem, marząc owe dyjamenty
I półkręgi srebrzyste, miesięczne, różowe,
Które będą wieńczyły posągowi głowę,
A nie widząc, skąd by miał w szaleństwie zapału
Na stworzenie miesiąca dostać materiału,
Nagle, z wielką pokorą wielkiego człowieka,
Ujrzał na ziemi błoto odpadłe od ćwieka
I od podkówki gościa, na ziemi leżące
(Zwykłe po błotnych ludzi śladach półmiesiące).
Te snycerz wziął i z wielką położył pokorą
Tam, gdzie nad posągami zwykle gwiazdy gorą
Albo przez lat tysiące w kamień duszą wlany
Płomyk się genijuszu podnosi różany.
Zaledwo to uczynił, aż błotna istota
W gościu zaczęła krzyczeć o tę kradzież błota
I pełny krwi na twarzy — w oczach błyskawicy,
Wrzeszczał ów gość: „Ja błoto przyniosłem z ulicy,
Jam przyniósł i wydeptał, i miesiącem zrobił,
A tyś skradł, abyś siebie u ludzi ozdobił
I zarobił majątek u polskich szlachciców
Tajemnicą, jaką mam, lepienia księżyców.
Więc nie tylko żeś plagiat popełnił haniebny,
Ale mnie w dom przyjmujesz, boć jestem potrzebny,
Bo twych posągów czoła byłyby bez wieńca,
Bez piękności...” – To słysząc snycerz, bez rumieńca
Na twarzy, wobec gościa, który się szamotał
Po snycerni – ciął młotem w posąg i zdruzgotał.
</poem>
 
{{TekstPD|Juliusz Słowacki}}
 
[[Kategoria:Juliusz Słowacki]]
[[Kategoria:LiteraturaDzieła polskiegoJuliusza romantyzmuSłowackiego tom I (1909)]]