Znam ja jedną Pannę nadobną:
Nad wyrozumienie ludzkie ozdobną:
Nie mógłbym jeść ani też pić,
Któregobym jej dnia nie miał nawiedzić.
W tej koronce ustawca pierwszy,
Położył modlitew sześćdziesiąt i trzy:
Bo tyle lat Panna miała,
Póki na tym świccie z ludźmi mieszkała.
Przez te smutki i te radości,
Racz uprosić sługom twoim z miłości,
Grzechów wszystkich odpuszczenie,
A potem Bożej łaski otrzymanie.
Pierwsza boleść serca Maryi,
Gdy Jan święty przyszedł do Bethanii:
Mówiąc, o Ciotuchno moja!
Żałosna dziś będzie duszyczka twoja...
Już jęt Jezus a Synaczek twój,
Najmilszy braciszek, także też mistrz mój:
Widziałem go związanego,
A w pośrodku ludu niełaskawego.
Szedłem za nim na biskupi dwór,
Gdziem słyszał policzek jak największy grom,
Gdy Jezusa uderzono,
Podobno go Panno i umorzono.
Pójdźmyż rychło a nie mieszkajmy,
Aza jeszcze Jezusa oglądamy,
I żywego zastaniemy,
A w czem będziem mogli, w tem posłużymy.
Wtórą boleść Maryja miała,
Gdy w piątek zzarana Syna ujrzała,
Jako łotra związanego,
Łańcuch wielki na szyi noszącego.