Strona:A...B...C... (Eliza Orzeszkowa) 041.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

okrzyk. Szynk tam rozpoczynał swoje nocne, podziemne życie.
Ale co tam takiego zaszeleściło za wysoką poręczą łóżka — i ze zmroku, tuż przy ziemi, wysuwać się zaczęło, z nieokreślonemi formami?... Zwierzątko? Dziecko? Jakieś dwie rączki opierały się o podłogę... jakieś jasne włosy odbiły się bladem złotem na tle brudnej ściany, jakaś para oczu zaświeciła przeczystym błękitem... Było to dziecko, które przez kilka sekund, pocichu, pełznąc na czworakach, nagle, z wybuchem śmiechu, wskoczyło na kolana osłupiałej w swym smutku dziewczyny.
Duży Kostuś uciekł, a mała Mańka schowała się tylko za łóżko i czekała, póki pan nie przestanie gniewać się i krzyczeć. Ona tu dziś nocować będzie, jak wiele razy nocowała; a teraz chce trochę z elementarza poczytać, pokazać, co już umie... Wszystko, od a aż do p... od p nie umie, ale wczoraj nauczy się...
Chciała zapewne powiedzieć jutro, a powiedziała wczoraj, ale to nic! Joanna znów całowała ją i zapytała, czy rodzice jej wiedzą o tem, że tu nocować zamierza.
Z przyległego pokoju zabrzmiało pytanie:
— Kto tam znów? Z kim rozmawiasz, Joasiu?
Zcicha i z wielkiem zmieszaniem Joanna odrzekła:
— To Mańka... Czy mam powiedzieć jej, aby poszła precz?
W przyległym pokoju przez długą minutę panowało milczenie, aż nosowy głos męski wymówił:
— Daj jej trochę herbaty.