Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/111

Ta strona została przepisana.

nasze ku sobie, ponieważ już zetknęły się z sobą, choć nawet nie pamiętają tego.
— Nie królu, nie! Ja pamiętam. Kiedyś ty stał pod oknem mego domu i wołał mię: „Wyjdź, piękna moja, bo włosy moje pełne rosy nocnej“, poznałam cię, przypomniałam sobie, i radość i lęk owładnęły mym sercem. Powiedz mi królu, powiedz Salomonie: oto jeślibym jutro umarła, czy wspomniałbyś ty o swej dziewczynie z winnicy, o swej Sulamit?
I cisnąc ją do swych piersi, wzruszony wyszeptał król:
— Nie mów tak nigdy... Nie mów o Sulamito! Tyś jest wybrana przez Boga, tyś prawdziwa jedyna pani mej duszy... Śmierć się nie tknie ciebie...
Ostry głos trąb rozegrał się nagle nad Jerozolimą. Długo drżał ten głos tęskny w powietrzu, a gdy umilkł, długo jeszcze płynęły w powietrzu jego falujące echa.
— To w świątyni Izydy skończyło się misteryum — rzekł król.
— Boję się czegoś, luby mój... — szepcze Sulamit. — Mrok czarny wdziera się do mej duszy... Ja nie chcę śmierci... Nie miałam jeszcze czasu nasycić się twymi pieszczoty..... Obejmijże mię..... Przyciśnij