Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/34

Ta strona została przepisana.

czyną od trzód pasterskich! Tak, jestem jednym ze świty królewskiej. Jestem głównym podczaszym. I widziałaś mnie, kiedym jechał w rydwanie Aminodawa w uroczysty dzień Paschy? Ale czemu tak stoisz zdala ode mnie? Przybliż się, siostro moja! Siądź oto tu na kamieniu ogrodzenia i opowiedz mi cośkolwiek o sobie. Powiedz mi imię twoje.
— Sulamit — szepcze dziewczyna.
— O cóż więc, Sulamito, zagniewali się na ciebie bracia twoi?
— Wstydzę się mówić ci o tem. Za otrzymane ze sprzedaży wina pieniądze, wysłali mię bracia do miasta, abym kupiła chleba i sera koziego. A ja...
— Zgubiłaś pewno pieniądze?
— Nie, jeszcze gorzej.
Nachyla ku niemu blisko swą głowę i szepcze:
— Oprócz chleba kupiłam jeszcze odrobinę, odbrobinę tylko wonnego olejku różanego od Egipcyan w starem mieście.
— I ukryłaś to przed braćmi!
— Tak...
I dodaje tak, że ledwo słychać.
— Olejek różany tak pięknie pachnie!...