Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

specjalnej, właściwej ludziom tego rodzaju elegancji. Trzymał pod rękę trzeciego smukłego młodzieńca, bardzo przystojnego, w inżynieryjnym uniformie, z podróżną torbą, przewieszoną przez ramię.
Cała ta trójka najwyraźniej nudziła się strasznie i tylko od czasu do czasu któryś z nich rzucał jakąś obojętną uwagę.
Niewiele ich ze sobą łączyło. Znaleźli się razem na dworcu, a uważając za święty obowiązek wsadzenie do wagonu odjeżdżającego znajomego, oczekiwali niecierpliwie chwili pożegnania. A że na nieszczęście spotkali się na godzinę przed odejściem pociągu, wszystko, co mieli sobie do powiedzenia i co zazwyczaj mówi się w podobnych razach, wyszukując z tajonem rozdrażnieniem odpowiedniego tematu, dawno się już wyczerpało. Niezręczność tej sytuacji najsilniej odczuwał odjeżdżający inżynier Aleksander Ałarin. Ogromnie lubił taki gorączkowy ruch na dworcu kolejowym, lubił brać w nim udział, utonąć w tłumie, przysłuchiwać się rozmowom i zawsze to podniecało go przyjemnie. Ci jednak dwaj przyjaciele, których spotkał na obiedzie w Bazarze Słowiańskim, po kilku kieliszkach razem wypitych, postanowili koniecznie go odprowadzić i tem zepsuli mu całkiem humor.
Nareszcie trzeci dzwonek! Każdy z nich odetchnął z ulgą. Zaczęli się troszczyć o przyjaciela.
— Siadaj, Szasza, siadaj! — radził z przekonaniem elegancik z monoklem. — Wiesz przecież, jak kurjery szarpią… A pisz… pamiętaj!..,
Urwał jednak, bo przypomniał, jak niewiele mieli