Strona:Abraham Penzik - Przyszły rząd Polski.pdf/10

Ta strona została przepisana.

Klub rządowy w nowym Sejmie tem się jednak nie przejmował i znowu zgłosił w Komisji Konstytucyjnej projekt Konstytucji w tem samem brzmieniu, co poprzednio, nadający niemal nieograniczone uprawnienia Prezydentowi i rządowi. Po przeprowadzeniu obrad w Komisji Konstytucyjnej bez udziału posłów opozycji, która posiedzenia Komisji bojkotowała, przedstawiła ona (t. j. Komisja) Sejmowi tezy do przyszłej Konstytucji, które Sejm miał przyjąć zwyczajną większością głosów, jedynie „dla zamanifestowania gotowości do zmiany Konstytucji” w ich duchu. Żadnego innego znaczenia uchwalenie czy przyjęcie tez mieć zresztą nie mogło. Opozycja rządowa postanowiła nie brać udziału w tej manifestacji i opuściła salę posiedzeń Sejmu. Mędrkowie sanacyjni wpadli wówczas na niesamowity pomysł. Otóż z miejsca nadano tezom (które zawierały różne uwagi i nie posiadały formy ustawowych przepisów) formę „artykułów” nowej Konstytucji, a marszałek poddał je pod głosowanie. Uchwalono je w drugiem i trzeciem czytaniu jednogłośnie i nazwano je nową Konstytucją.
To było dalsze jawne łamanie prawa. Tym razem nie dotyczyło ono tylko uprawnień kilku obywateli czy jakiegoś stronnictwa, ale prawnego bytu państwowego, którego podstawą i fundamentem jest Konstytucja. Gdyby to był tylko podstęp czy tryk parlamentarny, nazwać możnaby go po angielsku: foul. Ale w tym wypadku mieliśmy do czynienia z oczywistem obejściem ustawy i nieprzestrzeganiem zasadniczych przepisów Konstytucji. Przypominam, że wedle brzmienia art. 125 Konstytucji marcowej, które wyżej przytoczyłem, wniosek o zmianę Konstytucji wymagał ścisłych formalności, tak co do formy (musiał być przedstawiony na piśmie), jak i ilości posłów mających go podpisać