Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/101

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja je tam mało znam, wysokie progi na moje nogi — odezwał się Zarznicki, za pozwoleniem majora, fajkę nakładając z jego kapciucha, — widuję z daleka tylko; ale królowa sama — bo my ją tu nazywamy królową — co się zowie kobieta.... Panna kuzynka.... jak różyczka; tylko ten dyabeł panna Hortensya — jak grzech śmiertelny....
Miał ten zły zwyczaj Zarznicki, że się sam zawsze pierwszy śmiał ze swoich konceptów, i teraz wybuchnął, major mu dopomógł. Tymczasem i Robert powrócił.
Rachując na pomoc sąsiada, major rad był rozmowę naprowadzić na Ruszków, bo ciągle miał na sercu, aby do niego syna zniechęcić. Odezwał się więc:
— A my tu o paniach ruszkowskich gadamy....
— Ja chwalę! chwalę! zawołał Zarznicki: piękne panny z wyjątkiem panny Hortensyi, bo tę ekscypuję — i zrzekam się jéj na rzecz ks. kanonika Ottona....
Znowu tedy śmiał się serdecznie sąsiad. Robertowi rozmowa ta niemiłą była, więc stał milczący, i ani śmiechowi, ani jéj nie dopomagał.
Zarznicki nań spoglądał badające.
— Panowie byli dziś w Ruszkowie? spytał.
— A! byliśmy — odezwał się major. Ja zajechałem do starego kolegi, i wciągnięto mnie... do pałacu.