Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/114

Ta strona została uwierzytelniona.

— A! cóż w tém złego? zapytał major.
Pułkownik głową pokręcił.
— Mój drogi, rzekł, patrzymy na to ciągle w co się podobne obracają fundacye. Cel założycieli albo niedobrze zrozumiany, albo z czasem zmieniony.... a ludzie słabi.... W rękach rodziny poczciwéj majątek krajowi pożyteczniejszy.... Zresztą, nie tyle mi idzie o niego co o nią.... Miałażby życie ot tak — marnie, rozrywając się to tém to owém, spędzić — nie doznawszy co powinien człowiek przejść, przeboleć nawet i przemarzyć!.... Co to jest los staréj panny, choćby nawet tak niezależnéj jak ona? Kobieta z charakterem.... z energią, — z pogodném czołem znosi wszystko, radaby nas przekonać, że szczęśliwa.... a no! a no! nie oszuka mnie przynajmniéj.
— Cóż to, ks. Otto ma na nią wpływ tak wielki? zapytał major.
Pułkownik Brandys ramionami poruszył.
— Ksiądz zacny i zręczny.... Wpływ istotnie ma, bo i zdolności po temu. Człowiek niepospolity, ale nie z tego świata. Co dlań jedna taka kobieta i jéj losy — jemu który ma na oku sprawy ludzkości i kościoła?? Poświeciłby ją, siebie i wiele w dodatku, aby swoją myśl przywieść do skutku....
A co do wpływu jego? Ha — mówił pułkownik —