Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/148

Ta strona została uwierzytelniona.

nami poruszając panna Hortensya; — wiem tylko, że to ojciec pana Roberta....
Powiedziała to z wielką seryą, Musiatowski na nią spojrzał, skrzywił się jak do śmiechu, gębę oburącz zatulił, ale wnet, niby sobie przypomniawszy decorum należne, wyprostował się i komicznie poważną przybrał postawę.
Panna Hortensya chodziła po pokoju, pół roztargniona, pół zamyślona.... Sekretarz głową trząsł smutnie, nie mówiąc słowa....
Po długim przestanku, ni z tego, ni z owego, jak gdyby kiwanie głową coś wypowiedziało, jakby się mówiący milczeniem porozumieli, Musiatowski zawołał:
— Tak — tak — zobaczy pani!! zobaczy.... Nie unikniemy tego.... słowo daję!
I spuściwszy oczy, czapkę pomiętą wyprostował, skłonił się żywo i wyszedł. Przeprowadziła go oczyma do drzwi panna Hortensya — rozmyślając pewnie nad tém co jéj zwiastował. List rzuciła do szuflady, którą zamknęła, wzięła narzutkę jakby chciała wyjść z pokoju — lecz gdy kroki z dala się słyszeć dały, wstrzymała się.
Z kapeluszem w ręku, z ładnym bardzo brewiarzykiem, pełnym jedwabnych szytych zakładek, w rękawiczkach czarnych przestębnowanych liliowym jedwabiem, wszedł zamaszysto i poufale ks. kanonik.