Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/156

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie chcę znowu — szepnęła Ada, — aby myśleli żeśmy się do nich postroiły....
— Tak — rzekła śmiejąc się Hortensya — nie trzeba się zdradzać. Postroiłyśmy się, ale to powinno być — tajemnicą!! Karusia była naiwną... my, starsze....
Nie dokończyła, Ada nie dosłuchawszy też ruszyła ramionami, zbliżyła się do fortepianu Erarda i poczęła na nim powoli prawą ręką grać chorał jakiś....
W chwilę potém zadzwoniła — wszedł lokaj....
— Czy u pułkownika nie ma gości? zapytała.
Słysząc to Hortensya zagryzła usta.
— Tylko co, zdaje się, przyjechali panowie z Zahajów.
Chorał grała daléj, przyłożywszy rękę drugą.... Było to coś z Paulusa Mendelsohn’a.... grała, ale domyślić się było łatwo, że uchem usiłowała pochwycić szmer daleki.... że czekała....
Spojrzała na zegar.... Była już godzina blizka obiadowéj.... Można się było gości spodziewać co chwila....
— Kanonik odjechał? zapytała panny Hortensyi.
— Zdaje mi się — mówił mi, że musi jechać dla rekollekcyj. Nie można go było nawet na obiad powstrzymać.... Na chwilę zaszedł do mnie — smutny był jakiś.