Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/171

Ta strona została uwierzytelniona.

Ada ramionami ruszyła....
— Ja ci się przyznam, poczęła spojrzawszy na nią Hortensya — że mnie nawet żal będzie Roberta. Wśród naszéj pustyni — był to jakiś resurs.... Zbolałe oczy patrzaniem na Musiatowskich, Rubaczków i Oblęckich, mogły spocząć przynajmniéj na kształtnéj figurze młodego parobczaka. Bo — dodała — juściż to nic nie jest dotąd więcéj, ten twój pączek — tylko rumiany i zdrowy parobek....
Gdy oczy podniosła dokończywszy tego frazesu panna Hortensya — postrzegła, że Ada wolnym posuwając się krokiem, była już w drugim pokoju, i wcale jéj słuchać się nie zdawała.... Był to rodzaj wzgardy — który najmocniéj gniewał i oburzał Hortensyę; nie mogła tego darować kuzynce, że zbywając ją milczeniem, gniewać się nawet, ani z nią sprzeczać nie chciała.... Wolałaby była najostrzejsze wyrazy nad tę pogardliwą obojętność i milczenie....
Ile razy w ten sposób się skończyła ich rozmowa, a kończyła się bardzo często podobnie, panna Hortensya biegła do swojego pokoju, poprzysięgając zemstę i długo potém nie mogąc się uspokoić....
Drzwi się zamknęły za Adą wchodzącą do swojego mieszkania, a panna Hortensya długo na nich wzrok rozogniony zatrzymawszy — z usty zaciętemi.... wstała i wróciła drżąca z tłumionego gniewu — do siebie.