Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/179

Ta strona została uwierzytelniona.

Uściskali się raz, drugi, Robert jeszcze go raz w rękę, ojciec jeszcze raz w głowę pocałował. Konie ruszyły. Młody Jazyga pod wrażeniem smutném wrócił do dworku, gdzie mu wszystko, aż do kupki rozsypanego na stole tytuniu — ojca przypominało....
Na tę tęsknotę innéj rady nie było — siąść na koń i w pole.... Tak też uczynił.
Major tymczasem chmurny, zadumany, z Szymkiem i Iwasiem powracał wypasionemi dobrze przez te dni spoczynku końmi, do domu.... Przez całą drogę, Szymek nie mógł się temu wydziwić. Major, który lubił komenderować: — A chlaśniéj deresza.... a nie zrywaj dyszlowych i t. p., — nie patrzał na konie, nie odezwał się ani razu. Szymek drzemał, Iwaś spał, konie znowu z kłusa na trucht, z truchta na stępię przechodziły bezkarnie, ani bąknął Jazyga. Zaciekawiony tém Szymek podglądał, sądząc, że zmęczony śpi stary, a ile razy się obejrzał, znajdował oczy majora przymrużone nieco, nieruchomie wlepione w dal — patrzące gdzieś.... jakby nic nie widziały....
— Musi-ć chyba nie zdrów! skonkludował Szymek.
Tak dociągali do Żabliszek.
Folwark to był w Grodzieńskiém, a choć w téj stronie są i dobre majątki, Żabliszki do bardzo urodzajnych zaliczyć się nie mogły.... Piasek i