Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/19

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie ma żadnego ale — dokończył Brandys, — żadnego ale, żadnéj, najmniejszéj płochości, zachcianek.... mówię ci — wzór dla młodzieży...
Zamilkli. Śniadanie się skończyło, i obaj usiedli w krzesłach, zamiast fajek zapaliwszy cygara. Rozmowa o synu Jazygi zdawała się wyczerpaną; przy cygarach zaczęli obaj przypominać dawne czasy... służbę w wojsku Napoleona, potém w wojsku polskiém pod wielkim księciem... Było to źródło nieskończonych reminiscencyj, zapytań, odpowiedzi, wykrzykników, podziwień: Umarł — ożenił się — zginął... Z kolei wywoływali tak duchy i cienie towarzyszów broni, których najrozmaitsze spotkały losy... Jedni się bez wieści rozpierzchli po świecie, drudzy poodmieniali do niepoznania... dla jednych los był opiekunem i powynosił ich wysoko, drugich strącił tak nizko, że litość obudzali... Wielu z tych co najpiękniejsze nadzieje czynili o sobie, zawiodło je okrutnie; inni, po których nic sobie nie obiecywano, wyszli tam, gdzie nie marzyli. Któż w Zajączku, przyjacielu gorącego, demokratycznego Kołłątaja, mógł przewidywać księcia namiestnika?... Tak było i z wielu innymi...
— Mój drogi — odezwał się Brandys — a mógłżem ja, doszedłszy do stopnia jaki w wojsku miałem, przewidywać kiedy, że skończę tu w Ruszkowie, jako rządca mojéj drogiéj panny Pretwiczowny?...