Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Prawda, że mnie z nią dalekie jakieś łączyło pokrewieństwo, ale gdym przypadkiem się z nią spotkał i poznał w Warszawie, ani mi było w głowie, że mnie na generalnego swojego plenipotenta i rządcę wykieruje. Przyznam ci się, że nawet wcale do tych funkcyi nie czułem w sobie usposobienia. Tymczasem ta, naówczas młoda dziewczynka, bystrzejsze miała oko odemnie: poznała w starym wojskowym przyszłego hreczkosieja... Cha! cha! ale ba!! Jest też to niepospolita kobieta! Takiéj drugiéj może na świecie nie ma....
Słuchając tych pochwal, major czegoś się coraz bardziéj zadumywał, cygaro począł gryźć, w okno zapatrzył, i znowu chmury mu się po czole błąkać zaczęły.
Tymczasem Brandys, gdy raz wpadł na ten przedmiot, dla obcych wcale nie zajmujący, trudno mu się już było oderwać od niego, i nie bardzo zważając na pewny rodzaj roztargnienia, które major okazywał, mówił daléj:
— Ty jéj nie znasz, téj mojéj dobrodziejki?
Major głową potrząsł.
— Przecież ci syn musiał mówić, bo tu u nas bywa — ciągnął daléj pułkownik, — i co najlepiéj dowodzi ile ten chłopiec wart, nasza panna — a o to u niéj nie łatwo — bardzo go lubi! Powiadam ci, bardzo ceni....