Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/202

Ta strona została uwierzytelniona.

mniéj kilka trwało miesięcy, a tymczasem, pan wiesz.... mnie odejdzie ochota od tych studyów....
— Czy ja winien jestem? wybąknął Oblęcki.
— Ani ja — odezwała się chmurno panna Ada; — pan jesteś winien — boś powinien był obstać przy innym porządku, racyonalniejszym.... A teraz....
— Ja będę siedział dzień i noc — jeśli pani każe.... będę śpieszył — rzekł Oblęcki.
— Dajże mi pan pokój z tą swoją gotowością do ofiary! W nocy siedzieć nie można, bo ja światła do biblioteki wnosić nie dozwolę....
To mówiąc wstała panna Ada i zaczęła się żywo przechadzać po pięknym gmachu biblioteki. Była to w istocie sala może w całym pałacu najwspanialsza, na dwa piętra wysoka, otoczona balkonem do koła, a w środku zawierająca w ogromnych nizkich szafach, ów zbiór rycin, jakiego może w kraju drugiego nie było.
Kilkadziesiąt tysięcy wielkim kosztem nabytych najrzadszych sztychów, rysunków, zbiorów rycin z galeryj różnych, rzadkości i osobliwości przepłacanych, składało się na tę kollekcyę, którą po kilkakroć namiętnie panna Ada dopełniać się starała.
Ta miłość i zapał do sztuki przychodziły jéj nagle, namiętnie, trwały czasem kilka tygodni, i odchodziły tak niespodzianie, jak przyszły. Z dnia na dzień, obojętniała zupełnie i nie zaglądała potém