Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/219

Ta strona została uwierzytelniona.

jętnych — słowem zgryzota sumienia wcale się nie objawiła.
— Komedyantka doskonała! mówiła sobie w duchu panna Hortensya.... Na największą i najstraszniejszą jednak dnia tego próbę, wystawiło pannę Adę przybycie po południu Roberta....
Przyjechał on, nie wiedząc o niczém, nie domyślając się niczego, z tym złotym humorem młodości, z tą swą prostotą czasem do ślepoty posuniętą, która mu szczególny powab nadawała.... Gospodyni go przyjęła, bez najmniejszéj zmiany w obejściu się z nim, z uprzejmością zwykłą, może nawet umyślnie spotęgowaną, i ze swobodą umysłu zupełną.
— Gdzieżeś pan bywał, co porabiał od wyjazdu ojca, żeś o Ruszkowie zapomniał? odezwała się wesoło....
— A! pani — gospodarstwo temu winne, uśmiechając się rzekł Robert. W czasie pobytu ojca musiałem je trochę zaniedbać, znalazły się tysiące rzeczy do zrobienia.... drobnych kłopotów.... poprawek.... Nie mogłem się ruszyć, a mnie tak było tęskno osieroconemu.... tak pusto w domu — że rad byłbym się wyrwał z niego....
— Bardzo z pana przykładny gospodarz! pochwaliła Ada....
— A cóżbym ja na świecie mógł innego robić,