Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/232

Ta strona została uwierzytelniona.

na wiele fenomenów, któreby ją w kim innym uderzały. Tak naprzykład nie widziała w tém nic zdrożnego i dziwnego, że gdy się spodziewała przybycia Roberta, niespokojniejszą była niż zwykle, że poznawała turkot jego bryczki, głos i śmiech jego w sieni, że serce jéj biło naówczas, ręce drżały i śpieszyła naprzeciw niemu.... Nie raziło jéj to, że gdy długo nie przyjeżdżał, tęskniła i wyglądała go, szukając środków aby go ściągnąć, że nawet gdy milczeli, a ona tylko nań patrzeć mogła z daleka, dawało jéj to błogi spokój jakiś, że naostatek była najwyraźniéj zazdrosną o niego.... i ukradkowe spojrzenie Karoliny nań, jego przemówienie do niéj, gniewało ją. Wszystko to szło na karb niewinnego przywiązania prawie macierzyńskiego.
Myśl ta, że miał wyjechać na Ś ty Piotr zbliżający się, do ojca — napełniła ją smutkiem. Musiała wyznać przed sobą, iż jéj go żal było, i że gdyby pobieżny ów plan ojca wypuszczenia mu Żabliszek przyszedł do skutku, byłoby jéj bardzo pusto; a czczość życia, na którą narzekała, znacznieby się zwiększyła — byłaby może nie do zniesienia.
Trochę ją to czasem gniewało, że ten chłopak nieznaczący, skromny, pospolity.... zajął tak wiele miejsca w jéj sercu i życiu.... Nazywała to sama słabością, a natury jéj — nie chciała bliżéj