Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/236

Ta strona została uwierzytelniona.

Byla dlań — jak powiedziała — siostrą; mógłże on pragnać więcéj? nie byłoż to najwyższém szczęściem, jakiego w życiu można było dostąpić?
W młodéj głowie wiązało się z tém, że miał pozostać wiernym téj miłości do zgonu, służyć jéj — nie żenić się nigdy, cały się jéj poświęcić... Marzenia nie szły daléj, i to już wiele!!
Robert się nie śpieszył do Żabliszek, lecz służba jego, rodem ztamtąd.... leciała, nie dosypiając na noclegach, nie dając koniom dobrze popaść, wyszukując dróg najbliższych, tak, że prędzéj stanął, niż się spodziewał. Gdy wyjechali z lasu, chłopak się ku niemu z kozła odwrócił, klaskając w dłonie:
— Panie! Żabliszki! niech pan patrzy — dali Bóg; wioska nasza!
I jemu uderzyło serce — okolica to była, w któréj całą swą przy ojcu młodość przepędził, zasiana wspomnieniami.... któréj kamień każdy, ruczaj, drzewo było mu znane.... Na chwile zapomniał i on o całym świecie — widział już niemal ojca, który nań czekał, ludzi co go witać mieli — swoje pokoiki dawne studenckie — i tyle twarzy tak dobrze znajomych, tyle poczciwych wyciągniętych ku sobie dłoni.
Chłopakowi na koźle usta się nie zamykały.
— O! proszę panicza — Antonowi chatę nową pobudowali.... Widzi pan tam stary pasiecznik