Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/241

Ta strona została uwierzytelniona.

gotować w ogródku. Magazyn byt tak porządny i tak wyświeżony, że gdyby nie brak okien, w istocie starczyłby za salon jadalny. Marszałek powiatu, zaszczycił także Żabliszki obecnością swoją, był i Surym, byli i inni dalsi i bliżsi... Wszystkich oczy z ciekawością się zwracały na pięknego Roberta, który między młodzieżą miejscową prym trzymał. Nikt mu ani wdziękiem postaci, ani uprzejmością, żywością umysłu, serdecznością w obejściu nie sprostał. Wiedziano też, że oprócz Żabliszek weźmie po ojcu dobrze nabitą szkatułę, i ci co mieli córki na wydaniu szczególniéj dlań okazywali się grzeczni. Marszałek nawet długą prowadził rozmowę, trzymając ręce w kieszeniach i opatrując indywiduum, jakby przyjmował rekruta. Chłopak mu się podobał dosyć.... tak dalece, iż go zaprosił, aby dom jego odwiedził.... Inni też ubolewali nad tém, iż wyniosłszy się z okolicy, pozbawił ją orzeźwiającego żywiołu.... Dwóch dawnych towarzyszów szkolnych Roberta witało go ze szczególném zajęciem, niejaki Dryja i Sobotkowski — równego z nim wieku, oba nie żonaci i wesołe chłopaki.
Był z nimi niegdyś Robert na zupełnéj stopie poufałości — przystąpili więc do niego jak do starego znajomego bez ceremonii; — ale po wymianie słów niewielu, zdumiał się przybyły jak jakoś język ich brzmiał mu dysharmonijnie, obco, i jak mu się