Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/245

Ta strona została uwierzytelniona.

wstając, wszyscy byli dobrze podchmieleni, serdeczni — uściskom nie było miary i zgoda panowała między powietnikami najprzykładniejsza.
Robert, który musiał ojca zastępować, dolewać, prosić, zyskał sobie serca wszystkich swą uprzejmością. Ile go to podczaszowstwo kosztowało — nie dał poznać po sobie. Staremu obyczajowi w starym domu szlacheckim, potrzeba było być posłusznym. Major sam chętnie spełniał parę kieliszków węgrzyna, ale się zalewać nie lubił — na syna więc zdał owo «przymuszanie,» które jest poczytywane za oznakę prawdziwéj gościnności — i Robert jak umiał i mógł, zmuszał....
Obiad skończył się o zmroku, a że się niebo ku zachodowi wyjaśniło, wyszli wszyscy z cygarami na dziedziniec i do ogrodu. Niewielu się powymykało do domów, inni pozostali na gawędkę, herbatę i wiścika, który trwał niemal do rana.... Stopniowo przerzedzało się jednak, i gdy świtać miało, ostatni gość odjechał.... Major fajkę palił w ganku zamyślony....
— Dobry to lud — rzekł zamyślony — no — ale — prawdą a Bogiem....
Nie dokończył, spojrzał tylko na syna, który się uśmiechał.
— Hałasować lubią strasznie — dodał po chwili...
Znowu nastąpiło milczenie.... i dodatek: