Strona:Adam Mickiewicz Poezye 1822 S121.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

A komu Piękność całe pokaże oblicze,
Potém śród drogi zdradliwa odlata,
Nadziei s sobą mary unosząc zwodnicze;
Ach jakaż poźniéj czczość w obszarach świata!
Już niedość krzepią i Cnoty słodycze.

Zamiast Piękności niebieskiego wschodu,
Walczyć z ustawną burzą, jęczeć pośród cienia,
Zamiast serc czułych, trącać o pierś z lodu,
Zamiast iéj rączek, chwytać za ręce s kamienia,
I długo śród takiego nie ustać zawodu?

Zawód tak trudny! zakończyć tak snadnie!
Nie będziem dłużéj cmieni, więcéj kołatani,
Lecz wszystkoż z nami w tych falach przepadnie?
Czyli kto raz wrzucony do bytu otchłani,
Nie zdoła z niéj wylecieć, ani zginąć na dnie?

Co żyje, niknie — tak na mnie świat woła,
Za cóż głos ten wewnętrznéj wiary nie wyziębi,
Ze gwiazda ducha zagasnąć niezdoła,
I raz rzucona krąży po niezmiernéj głębi,
Póki czas wieczne toczyć będzie koła.