się różne obrazy z dawniejszej, a także i niezbyt odległej przeszłości, kiedy i w jakim celu były ustanawiane na ziemi te różne odpusty.
Pomimo, żem przestawała chodzić do kościoła, lgnęłam ogromnie w serdecznej wierze do Boga Ojca, Jezusa i Marji. Nie znałam jeszcze wówczas, a ściślej mówiąc nie przypominałam sobie jeszcze w duchu tajników duszy Marji, ale kochałam Ją bardzo, jako Matkę Chrystusową. Przez całe lato niemal w każdą sobotę stroiłam w świeżą zieleń wielki posążek Marji w domu, chodząc i na oddalone miejsca ścinać zielone gałęzie dzikich róż, by potem wtykać je w wazoniki naokoło posążku, przymocowując zamiast dzikich róż do zielonych gałęzi sztuczne pełne róże. Jeśli zaś miałam jakie ładne kwiaty pod ręką, to i żywych kwiatów przy Niej nie brakło.
Dopiero kiedy ujrzałam w astralu dużo podobnych posążków i niezliczone mnóstwo obrazów Marji oraz duchy dawno zmarłych ludzi, przekonanych, że już są w niebie, a wciąż trwających na jednych i tych samych modlitwach i nie posuwających się w świadomości ducha ani o krok dalej, zasłoniłam posążek Marji i już więcej w myślach modliłam się do Niej, najchętniej w cichy wieczór, patrząc w gwiazdy i przedstawiając sobie w duchu jedynie Jej duchową siłę wielkiej miłości, sięgającej bez wszelkich ograniczeń wszędzie, w całe przestworza.