Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/202

Ta strona została skorygowana.

A biedni zgłaszali się dalej. Biedne kobiety po dwie, trzy i cztery naraz wchodziły, prosząc zaraz na wstępie o coś ciepłego do zjedzenia, bo mróz już był silny. Okna w dzień i w nocy trzęsły się od huku strzałów armatnich. Wielu ludzi w pobliskiej, a nawet i dalszej okolicy spało całkiem w ubraniu i obuwiu, myśląc, że każdej chwili może powstać alarm, iż trzeba uciekać, że t. zw. nieprzyjaciel już za piętami. Kiedy odgłosy huku armat się zbliżały, żydzi zamykali sklepy i uciekali. Musiałam wówczas wielu pocieszać, by się nie obawiali, bo nieprzyjaciel tam nie dotrze. Króciuchne chwile wytchnienia miałam po odłączeniu się od ciała. Wciąż walka ze złem i wciąż praca! Kiedy huk armat nie ucichł nawet przez święta, ustanowione na pamiątkę narodzenia Chrystusa, zrobiło mi się tak smutno, że naprawdę świat cały wydał mi się w jednej chwili wielkiem cmentarzyskiem pokoju ducha.