Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/45

Ta strona została przepisana.

do obrazów życia, które się przed nim rozgrywają. Ci aktorzy w zaświecie mają swoich reżyserów, mniej lub więcej dobrze myślących, którzy urządzaniem i powtarzaniem podobnych widowisk chcą zbawić zatraceńców, nie wmyślają się jednak głębiej, czy ta gra istotnie może przynieść ostateczne opamiętanie, czy może tylko przeciwnie dla niejednego będzie hamulcem w dalszym jego rozwoju duchowym, powstrzymując go od wolnego wzlotu w górę, w przestworza wszechświata.
Anna Katarzyna patrzyła na takie cudowne dzieje z życia Chrystusa, a przedewszystkiem, co utrwalało ją samą w jej wierze i co innym do wierzenia podawała, oglądała w „niebie“ główne obrządki, wykonywane na ziemi na chwałę Bożą. Tam odbywały się one znacznie okazalej, a różne dogmaty znajdowały uzasadnienie w wielu barwnych obrazach, tętniących pozornie bujnem życiem.
Lecz dla niej także wybiła godzina, by ujrzała starą przeszłość. I wówczas przy patrzeniu na obrazy z tej przeszłości pojawiły się na jej ciele krwawe stygmaty. Boleść jej była wielka — już nie tyle cielesna, co duchowa. Nie ujrzała zupełnie jasno przyczyn tej boleści, lecz wyraźnie odczuwała je w duchu. O, bo ona ongiś godzinami z zapałem uświadamiała ludzi, ani tchu nie mogąc złapać: „Tak, tak, on zawiśnie pomiędzy łotrami, to zasłużona kara.“ A jednak nie starała się przedtem poznać tego Jezusa, pójść i posłuchać przez chwilę, jak nauczał. Osądzała Go zupełnie na ślepo, tak jak dziś jeszcze często jeden drugiego na ziemi sądzi, nawet bez właściwej przyczyny karmicznej, któraby miała prawo wszczepiać w jego serce niechęć ku posądzanej przez niego jednostce. Sądzi, bo inni sądzą także, a zło w jego duchu nie da mu spokoju; wyrzuca przez usta oślizgłe wyzwiska i zmyślone zarzuty, no bo w tem znajduje ukojenie dla swej złej woli i „pożyteczną“ pracę.
Tak i ona ani spojrzała w Boską twarz Chrystusa, ani posłuchała słów Jego — a jednak nie przyznawała Mu w duszy nic dobrego, bo zła jej wola nie chciała się ugiąć, zasilana huraganami złych myśli i uczuć, wysyłanych przez innych, pogrążonych w złej woli. A kiedy już zapadły ciemności i ziemia zaczęła się trząść, to ona, jak wielu innych, znalazła się w niebezpieczeństwie życia. Zawisła na urwistej skale, kurczowo trzymając się łamiących się gałęzi. Wówczas to lęk przed śmiercią i przed czemś nieznanem otworzył jej oczy; wnętrze jej ducha przeszyły nagle błyskawice — nie te, które burza zapala w przyrodzie, lecz błyskawice z nieba, rozświetlające ciemności duchowe. Wielu w czasie tego groźnego trzęsienia ziemi, w blasku błyskawic, które trzęsły ich sumieniami i raz po raz zapalały gasnącą iskrę bóstwa w nich, ujrzało, że nie Ten jest winnym, którego ukrzyżowali, lecz oni to są winnymi, oni spowici w grzechu ciemnej nocy. Kto z nich z całej siły ducha krzyknął w rozpaczy: „Boże, ratuj; Boże, pomóż!“, ten w tej chwili sam się wykreślał z królestwa piekła złych myśli. W następnych zrodzeniach i bytowaniach w zaświecie spłacał już swoje stare długi, zaciągnięte jeszcze przed ukrzyżowaniem Chrystusa. Przed zupełnem przebudzeniem się powtarzają się raz jeszcze obrazy i porachunki z wszyst-