Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/59

Ta strona została przepisana.

do życia. Chociaż chmury karmiczne — sztucznie stwarzane i prawdziwe — dość ciasno ją nieraz otoczyły, albo przynajmniej usiłowały otoczyć, choć nieraz potknęła się w swej wędrówce ziemskiej, to jednak zawsze przed posmutniałemi jej oczyma zabłysły te jasne promienie, rozświetlając jej drogę życia.

∗             ∗

Z miłości dla bliźnich rodzić się, z miłości dla bliźnich cierpieć — to co innego, jak zradzać się dlatego, by zakosztować rozkoszy tego świata, choćby za cenę cierpień innych ludzi, idąc może po ich trupach ku własnej światowej sławie.
Życie... czem jest życie?
Dziś trudno wam pojąć na ziemi, jak pięknem jest życie prawdziwe, życie ducha w miłości ku Bogu. Bo póki duch wasz obleczony jest w ciało, póki przyciągany jest ku ziemi różnemi myślami i więzami tego świata, to choć wzbije się trochę wzwyż ponad to wszystko, czując jednak tętno życia ziemskiego i tkwiąc jeszcze w świadomości ludzkiej, nie może odczuć tego prawdziwego piękna życia duchowego. Im bardziej wyzwoli się ktoś od kajdan tego świata, im mniej łączności odczuwra z tem, co w nim jest niskiego, nie zgadzającego się z wolą Bożą, tem bardziej zbliża się do zrozumienia prawdziwego życia duchowego. W całej pełni pojąć je może jedynie duch, który nie wyczuwa już na sobie nawet najsubtelniejszej materji swego astralnego ciała.
Jakże rożnorodnem jest życie! Ileż to światów i ileż na nich życia! Ileż to tych skrzących światełek na firmamencie niebieskim i nikt z waszych przemożnych uczonych, bogatych w pomysłowość i znajomość sił przyrody, nie potrafi wam w myślach zestawić i na planie fizycznym urzeczywistnić odpowiedniego przyrządu, tak olbrzymiego teleskopu, żebyście mogli przezeń obserwować dokładnie życie na tych skrzących, małych dla waszego oka światełkach, rozrzuconych w przestworzu i pogodnie świecących przez wszystkie czasy. Małe światełka — wielkie, bardzo wielkie światy, a także i mniejsze planety, zataczające właściwe sobie kręgi i toczące się naprzód, wciąż naprzód, razem z waszą planetą! A we wszystkiem ruch, życie, we wszystkiem duch Boży!
Najniższe nawet, wygasłe już planety, — i te podtrzymuje moc Boża, chociaż w niespokojnych drgawkach chcą się wyłamać z pod praw im wyznaczonych, wysunąć się z wytkniętego sobie toru wśród innych planet i rozbić się na atomy. Nie one, ziemie, mają tę świadomość i nie one woli Boskiej się opierają, lecz ci, co na nich żyją czy to w ciałach, czy bez ciał. Są to nieszczęśliwe, zbłąkane duchy ze spaczoną wolą, którym trzeba wiele pomocy, by rozjaśnić świadomość ich duchową dobrego i złego. Odrywając się przez mnogie tysiąclecia od woli Bożej doszły do tego stopnia upadku duchowego, że obecnie lękają się jeden drugiego, pragnąc ukryć przed sobą nawzajem swój upadek i bojąc się nawet cieni własnych swoich ciał. A jednak i ich Bóg wyratuje — i im zsyła pomoc. Nieszczęsne te