Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/61

Ta strona została przepisana.

dźwięków pieśni, lecz wszystko, wszystko robi dla swej drogiej ojczyzny.
Ale czy taki pastuszek po latach wraca do swego kraju rodzinnego tak pogodny duchem, jak niegdyś, gdy pełen młodzieńczego zapału wyruszał w świat głosić jego piękność i chwałę? Na obczyźnie spotyka się z ludźmi o różnych naleciałościach, którzy wyśmiewają jego dziecinne pieśni i lżyć mu każą miłość jego dziecinną, albo go znienawidzą.
Nie zobrazowuje to porównanie jeszcze dostatecznie duchów, idących w świat zradzania, by podać w mowie i pieśni świadectwo wiecznej swojej i innych ojczyzny duchowej. Jacyż wracają z tej ziemi? Oj, nieraz smutni, bardzo smutni, ze starganemi strunami w duchu i w duszy. Szli wolni, szczęśliwi w miasto rozpusty. Któż ich za to sądzić będzie, jeśli nie ze swej woli się potknęli i struny w duszy zerwali? Inne ręce wyciągną się w stronę zerwanych strun ducha, pomogą je naprawić i same zaczną na nich grać zapomniane tony. Pieśń ich, odbijająca się w takim duchu, budzi go z ciężkiego snu życia ziemskiego.
Przeszło połowa ludzi i duchów na ziemi, to tacy pastuszkowie — dobre duchy, które zrodziły się na świat z myślą, by żyć dla innych i wskazać im drogę do Boga. Zrodzili się, odeszli, znów się zradzają, a wielu z nich czuwa tylko duchem, nie idąc już ciałem w progi ludzkie. Wielu z nich z mniej, lub więcej starganemi strunami w duchu idą, podobni do nędzarzy, niewiele różniący się od innych postaci ludzkich, płynących po oceanie życia — nędzarze z bogatą świadomością ducha, z wolnym wstępem w wielkie, jasne przestworza.
Świadomość ta niestety jest częstokroć uśpioną na ziemi — wystarczy jednak czasem małe słówko, małe jakieś pozornie zdarzenie, czy spotkanie, by wstrząsnąć jestestwem takiego człowieka i obudzić w nim nagle lepsze „ja“, otwierając mu bogate pole jego świadomości.

Któż zna, któż zdoła ocenić miłość dwojga ludzi, spływających w jedno w wyższych dążeniach i myślach? Któż przypomnieć sobie zdoła tę wielką potęgę, która dwa duchy zlewa z sobą w wielkiej miłości do Boga?
...I zradzali się w różnych stronach świata, czyniąc ofiarę z wielkiej miłości, jaka ich łączyła, kładąc ją na ołtarzu ludzkości jako płomień wieczny, w którym spalać się miało wiele czarnych myśli, stworzonych przez innych, a obiecując sobie spotkać się znowu po ziemskiej wędrówce życia.
Za czasów Chrystusa, żyjąc niedaleko siebie na ziemi, spotkali się znów. Lecz nie było już podówczas owej błogiej harmonji między nimi, w jakiej szli ongiś na świat. Bo w poprzednich zrodzeniach na ziemi Karma wciągała ich w swoje tryby i stawiała ściany między nimi, wplątując ich w różne sceny karmiczne, włażąc ich niemi z innemi duchami tak, że nie mogli już po odejściu w zaświaty i po-