Strona:Agnieszka Pilchowa - Pamiętniki jasnowidzącej tom I.pdf/65

Ta strona została przepisana.

To też gdy ona po trzydniowej nieobecności śpieszyła pomiędzy uczniów ze szczepem, niewinnem pragnieniem, by dowiedzieć się, co uczył i działał dobry Jezus w czasie jej nieobecności, to ze smutkiem spostrzegała, że nikt nie śpieszy z upragnioną odpowiedzią, a ducha jej zaczęły zmrażać chłodne myśli: „Odejdź, bezwstydna komedjantko!“ Czuła się wówczas dziwnie osamotniona, czuła się biedną sierotą. Lecz myśl o Nim, o Jezusie, pokrzepiała ją.
„O, wszak On wszystko widział i wiedział, a jednak obiecał mi, że mogę wrócić do Boga, wszak dał mi dowód Swej miłości, Swej wyższości nad wszystkiem złem, dowód inny, niż mógłby mi dać ktokolwiek na ziemi!“
„Czyń dobrze“ — odzywało się w jej duszy — „spłacaj spokojnie dług stary, w pokornych cierpieniach oczyszczaj swą szatę ducha“... Zapragnęła wprost od Jezusa w myślach przyjmować wskazówki, co ma czynić; prosić zaczęła w duszy: „Niech Jego oko mi to powie, niech Jego myśl się we mnie ozwie zawsze, gdy tego będzie trzeba!“
I przyszedł czas, kiedy Łazarz zamykał oczy, jak mówią na ziemi, na wieki. Siostry jego, widząc cuda, jakie czynił Jezus, pragnęły, by On uzdrowił im brata i jedna z sióstr przyszła do Niego z prośbą, by to zrobił. Surya była tak zasłuchana w słowa Chrystusa, że nie spostrzegła nawet, jak niedaleko niej stanęła siostra Łazarza, prosząc Chrystusa o pomoc. „Czyń dobrze“ — odezwało się znów w jej duszy.
— Ty dobry Jezu! — pomyślała — uczyń mnie godną być Twoją posłanniczką, wskaż mi, co mam czynić, by się to zgadzało z wolą Bożą. Tak chętnie szłabym ludziom z pomocą. O, gdybym tak mogła wyręczyć Cię i uzdrowić Łazarza, abyś Ty nie musiał opuszczać tych zastępów ludzi i byś mógł pouczać ich dalej.
Tymczasem Chrystus dawał już siostrze Łazarza uspokajającą odpowiedź, że przyjdzie. Odeszła.
Niedługo odczuła Surya myśl, płynącą od Jezusa:
— Wstań; idź i zbudź Łazarza w imieniu Mojem, z myślą o Bogu.
Wstała natychmias i ręce skrzyżowała na piersiach, pochylając przed Chrystusem głowę na znak, że rozumie i wolę Jego spełni. Lecz ledwo uczyniła pięć kroków, zaczęła się załamywać jej wiara, że potrafi zbudzić Łazarza. Powiał bowiem ku niej chłodny prąd myśli; odniosła wrażenie, że przedziera się on gdzieś z daleka, a nawet także idzie od uczni. Wyczuła, jak niektórzy z nich sądzą, że Chrystus odprawia ją wzrokiem od siebie za jej śmiałość, że siada tak blisko Jego stóp. Bo przecież sami uczniowie nie obstępowali Chrystusa, jak się któremu podobało, lecz im który lepiej rozumiał Go, tem bliżej ustępywali mu inni miejsca, by ci, którzy lepiej rozumieją Jego słowa, mogli je opowiadać następnie tym, którzy stoją dalej i nie słyszą wszystkiego tak dobrze. Tymczasem ona obierała sobie sama miejsce, a jeśli tylko mogła, siadała u stóp Jego.
Otoczona dziwmemi myślami, coraz bardziej traciła wiarę, że potrafi wykonać zlecenie Chrystusa, którego się tak chętnie podjęła. Odwróciła się, patrząc smutnie na Jezusa i poprosiła go nieśmiało w myślach: