Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/405

Ta strona została przepisana.

gust cenił go bardzo, w r. 1794 zamianował go swoim lekarzem poradniczym i konsyliarzem nadwornym, we dwa lata potem ozdobił medalem złotym «Bene merentibus,» w r. 1788 przez wzgląd na wielkie zasługi, za zgodą Stanów sejmujących szlachectwem go zaszczycił. Później nawet, gdy już tron postradał, nie zapomniał o nim i jeszcze na dwa lata przed śmiercią przysłał mu pierścień z portretem swym, zapewniając go o najwyższej swej łasce i przychylności.


Walenty Gagatkiewicz.
Podług obrazu Bacciarelego.Ze zbiorów Zygmunta Wolskiego.

Chociaż zajęcia zawodowe pochłaniały Gagatkiewiczowi prawie wszystek czas jego, zamożni bowiem i ubodzy, szukając pomocy, ustawicznie cisnęli się do niego, umiał zawsze znaleźć chwil kilka wolniejszych, ażeby je poświęcić usłudze publicznej, albo pracy naukowej. Znając aż nadto dobrze nizki poziom umysłowy i naukowy cyrulików ówczesnych, sam bowiem z ich stanu był wyszedł, »z niewypowiedzianym zapałem obstawał za utworzeniem szkoły chirurgicznej w Warszawie. Piewsze lekcye, które tu w anatomii, chirurgii i fizyologii dawano, jego były dziełem, a oprócz starań, podejmowanych około wydoskonalenia młodych tutejszych chirurgów, sam z, własnego majątku potrzebny na to fundusz wyznaczył»[1]. Gdy w r. 1795 szkoła ta: istnieć przestała, bolał nad tem niewymownie, a pragnąc brak jej zastąpić choćby do pewnego stopnia, zabrał się do opracowania podręcznika, zawierającego wszystko to, co według pojęć ówczesnych niezbędnem wydawało się dla cyrulika należycie wykształconego. «Rękopis ten już był skończony; nie wiem, co jego wydrukowanie wstrzymało»[2]. Dziś prawdopodobnie zaginął już niepowrotnie; podobny los spotkał też inne prace Gagatkiewicza. Zwyczajem jego było opisywać dokładnie wszystkie ciekawsze przypadki z rozległej swej praktyki, oraz opatrywać je uwagami: w ten sposób powstał prawdziwy skarb rzadkich i ważnych spostrzeżeń. Lafontaine, który je znał dobrze, z największem o nich wyraża się uznaniem[3]. Po śmierci Gagatkiewicza papiery jego przeszły na własność d-ra J. Filipeckiego, brata jego przyrodniego, a gdy i ten w kilka lat potem umarł, nie wiadomo, co się z niemi stało dalej; przepadły prawdopodobnie na zawsze, jak tyle innych prac lekarzów ówczesnych, przez niedbalstwo i nierozum ich spadkobierców.

Gagatkiewicz był człowiekiem na wskroś szlachetnym i dobrym, a obywatelem prawym, nic cofającym się nigdy przed ofiarą dla dobra publicznego; z dostatków, pracą własną zdobytych, czynił użytek najchwalebniejszy. Chorzy biedacy znajdowali w nim dobrodzieja niezwykłego; «dla nich on nietylko poradniczym lekarzem, ale też nader uprzejmym okazywał się dobroczyńcą. Wiedział dobrze, że zapisana recepta nie ma czarodziejskiej mocy do uleczenia tych wszystkich dolegliwości, których ubogi człowiek w swej chatce doznawał. Jedną ręką podawał przepis, a drugą to dobroczynne wsparcie, które częstokroć więcej, niż sama recepta, zwykło ulgi przynosić. Prócz tego, płacił corocznie znaczną sumę za lekarstwa, których dwojako nieszczęśliwi kupić sami sobie nie mogli»[4]. O hojności jego dla szkoły chirurgicznej wspomniano już wyżej; w r. 1794, oprócz gotówki wszystkie swoje srebra znacznej wartości oddał na potrzeby kraju. «Życzenia, które temu towarzyszyły darowi, przewyższały ofiarowany kruszec»[5].

  1. Tamże, str. 52. O szkole tej i jej założeniu ob. L. Gąsiorowski. l. c. t., III, str. 45.
  2. Lafontaine l. c., str. 53.
  3. Tamże.
  4. Lafontaine, l. c. str. 53 i 54.
  5. Tamże, str. 58