Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/406

Ta strona została przepisana.

Gdy w r. 1800 zawiązało się w Warszawie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Gagatkiewicz był pierwszym z lekarzów, do tego uczonego grona powołanych, i gorliwie przyczyniał się do jego rozwoju naukowego, zagrzewając wspólników do pracy i krzewienia wiedzy. Dnia 2 stycznia r. 1805 znajdował się poraz ostatni na posiedzeniu Towarzystwa, pozornie zdrów i pełen zapału, a dnia następnego, po krótkich cierpieniach zgasł przedwcześnie, pogrążając w żalu rodzinę, przyjaciół i licznych biedaków, którym tyle świadczył dobrodziejstw. «I to także jest dowodem wielkiej jego w nauce lekarskiej biegłości, iż przewidział nagłą swą słabość i śmierć, która wkrótce po niej nastąpiła. Umarł tak. jak żył, wesoły i spokojny. Blizkie rozstanie się swoje ze światem wyobrażał sobie jako cel właściwego objaśnienia zebranych przez siebie wiadomości. Śmierć poczytywał za wezwanie do tej świątnicy, gdzie duch jego uwolniony od więzów ciała najwyższy cel miał ujrzeć. Wyobrażenia jego religijne, na zdrowej zasadzone filozofii, nie dopuszczały nigdy, aby niewolnicza bojaźń spokojnością duszy jego zachwiała. Wiedział, iż za zasłoną, przedzielającą wieczność od doczesności, dobroczynny Stwórca z otwartemi na niego oczekiwał rękoma»[1].
Gagatkiewicz był dwukrotnie żonaty; w bardzo młodym wieku poślubił Elżbietę z Mainonich; miał z nią ośmioro dzieci, z których sześcioro zmarło w dzieciństwie, z dwojga pozostałych syn poświęcił się nauce prawa, córka zaś, zamężna Dulfusowa, zmarła w kwiecie wieku, gdy poraz pierwszy matką zostać miała. Po dłuższem wdowieństwie ożenił się powtórnie w r. 1803 z wdową z Grabskich Łuszczewską, niewiastą, odznaczającą się zarówno wdziękami ciała jak i duszy; żył z nią bardzo szczęśliwie, ale, niestety, bardzo krótko.



Mając skreślić życiorys męża, o którego wartości i zasługach jest się przekonanym, ubolewać nieraz przychodzi, widząc, że nie jest się w możności zgromadzenia materyałów, wystarczających zupełnie do należytego uwydatnienia dobrego o nim mniemania. Czytelnik, spotykając w długim szeregu życiorysów obszernych taką krótką stosunkowo wzmiankę, łatwo wpaść może na domysł, iż człowiek, o którym nie umiano wiele napisać, niewiele też prawdopodobnie zrobił, a zatem, że może o nim nie warto było i pisać; przypuszczenie takie jednakże częstokroć byłoby mylnem stanowczo. Nie zapominajmy o tem, że o szczegółach życiowych bardzo wielu ludzi zasłużonych wiemy nadzwyczaj mało, nie zmniejsza to wszelako bynajmniej doniosłości i użyteczności ich czynów. Nie trudno wprawdzie dodać żywotowi rozciągłości, zastępując brak treści właściwej wtrącaniem ustępów postronnych, albo nadmiernem rozwodzeniem się nad szczegółami wiadomemi i pewnemi; ale postępując tak, nie oddajemy przysługi ani czytelnikowi, ani mężowi, o którym się pisze; więc lepiej nie silić się na sztuczki podobne, jeno poprzestać na zużytkowaniu chociażby szczupłego tylko materyału biograficznego, nie rozwadniając go niepotrzebnie. Tak też i uczynię. Filipecki był na końcu wieku minionego i na początku bieżącego jednym z przedniejszych lekarzy warszawskich, cieszył się uznaniem i szacunkiem ogólnym, niewiele jednak o życiu jego będzie można powiedzieć, ponieważ jedyne źródło, z którego wiadomości o nim zaczerpnąć można, więcej zajmuje się chwalbą i uwagami ogólnikowemi, niżeli kolejami życia pełnego cichych, ale rzetelnych zasług[2].

Józef Filipecki, syn zamożnego cyrulika warszawskiego, brat przyrodni znakomitego lekarza W. Gagatkiewicza, od którego był młodszym o lat siedm, urodził się w r. 1757. Oddany do szkół publicznych miasta rodzinnego, ukończył je chlubnie w r. 1774, a idąc za przykładem brata starszego, poświęcił się także zawodowi lekarskiemu. Prawdopodobnie stosując się do wskazówek Gagatkiewicza, który przed niedawnem właśnie czasem miał sposobność poznać osobiście znakomity wówczas skład wydziału lekarskiego w Wiedniu, udał się Filipecki do tego miasta i tam po ukończeniu nauk, w dniu 31 maja roku 1781 obroniwszy rozprawę p. n. «Observationes circa naturam plantarum», dyplom doktorski otrzymał. Chcąc zapas wiedzy swej powiększyć, oraz wydo-

  1. Tamże, str. 57.
  2. Ks. Ksawerego Szaniawskiego, kanon. katedr. warszawskiego, «Rys życia Józefa Filipeckiego» w Rocznikach Tow. król. warszaws. przyjaciół Nauk. t. X. 1817, str. 352—360. U L. Gąsiorowskiego i S. Kośmińskiego także tylko wiadomości od Szaniawskiego zapożyczone spotykamy.