Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/176

Ta strona została przepisana.

stąpiło głosowanie i, jakto już było do przewidzenia, dwie trzecie gałek w urnie wyborczéj wymaganych przez duchowne przepisy, wypadły za przyjęciem Giertrudy, która nie mogąc znieść dłużéj strasznéj, ciągłéj męczarni, sama zażądała wówczas, aby co najprędzéj wstąpić do klasztoru. Nie znalazł się nikt, ktoby się chciał sprzeciwiać zaspokojeniu téj niecierpliwości. Życzeniom więc jéj stało się zadość; z wielkim przepychem i uroczystością odbyło się odwiezienie jéj do klasztoru, gdzie przywdziała sukienkę zakonną. Po dwunastu miesiącach nowicyatu, pełnych walk, żalów niewczesnych i chwilowego godzenia się z losem, nadszedł dla Giertrudy stanowczy dzień obłóczyn, dzień, w którym albo jasno i wyraźnie musiała powiedziéć — nie chcę — co teraz bardziéj, niż kiedy, byłoby rzeczą dziwną, niespodziewaną, gorszącą, okropną; lub powtórzyć owo — tak — które już tyle razy powiedziała. Wybrała to ostatnie i na całe życie została zakonnicą.
Jest-to jedną z dziwnych właściwości wiary chrześcijańskiéj, iż może pocieszyć, podnieść, pogodzić z losem każdego, kto w jakimbądź stanie i wieku, w jakichbądź nieszczęściach i utrapieniach, do niéj całém sercem się zwraca. Jeżeli jest jaki ratunek na naszę niedolę, ona go nam pierwsza wskazuje, ona go nam podaje, ona wlewa w nas moc i roztropność i sił nam przysparza, jeżeli zaś przeciwnie nic już nam pomódz nie zdoła, ona również godzi nas z nieuniknionym losem i, jak to mówią, nakazuje z konieczności robić cnotę. Uczy nas cierpliwie i z poddaniem się sumiennie pełnić to, co początek swój miało w lekkomyślności i nierozwadze, skłania duszę do dobrowolnego przyjęcia tego, do czego ją przemoc zmusiła, i owemu stanowi, który obraliśmy wprawdzie nie z własnéj woli, lecz porzucenie którego jest już niepodobieństwem, daje świętość, namaszczenie i, powiedzmy szczerze, nawet całą słodycz prawdziwego powołania. Taką już jest ta droga, iż każdy, kto choćby z najbardziéj zawikłanego labiryntu, z najstraszniejszéj przepaści na nią wstępował, może być pewnym, że byle tylko chciał iść po niej mężnie i z wesołém sercem, ona go spokojnie i bez wstrząśnień doprowadzi do błogiego kresu. Za pomocą takiéj wiary, Giertrudą mogłaby zostać szczęśliwą, przykładną zakonnicą i zapomniéć o tém, iż przemoc ją do klasztoru wtrąciła. Lecz nieszczęśliwa ofiara szamotała się pod swém jarzmem i tém boleśniéj, tém silniéj czuła jego ciężar. Żal nieustanny za utraconą swobodą, wstręt do narzuconego jéj stanu, męczące pobudzanie pragnień, które już nigdy nie mogły się ziścić: takim był stan duszy młodéj zakonnicy. Rozpamiętywała owę gorzką przeszłość, przypominała sobie wszystkie okoliczności, które ją do tych murów wtrąciły, w myśli po tysiąc razy zmieniała to, czego już w rzeczywistości zmienić było niepodobna, obwiniała