Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 01.djvu/35

Ta strona została przepisana.

myśléć o przekroczeniu rozkazu, ale nawet z całéj duszy żałował, że się przed Perpetuą wygadał. Uciekać? Lecz dokąd? Ileżby to pociągało za sobą kłopotów i trwogi. Za każdym razem gdy jakiś projekt odrzucał, biedny nasz proboszcz przewracał się w łóżku z jednego boku na drugi. To, co po długiéj rozwadze uznał wreszcie za najlepsze, albo najmniéj złe w jego położeniu obecném, było odkładanie z dnia na dzień ślubu pod rożnemi pozorami. W ten sposób wygrywał przynajmniéj na czasie. Właśnie w sarnę porę przypomniał sobie, iż za dni kilka rozpoczyna się adwent, w ciągu którego kościół zabrania zawierać związki małżeńskie.
— O — wyszeptał, odetchnąwszy swobodniéj, — o! gdybyż mi się tylko udało na ten czas Renza obałamucić, wmówić w niego, że zaszły jakieś nieprzewidziane przeszkody! Miałżebym potém całe dwa miesiące spokoju, a w ciągu dwu miesięcy może się przecież tyle rzeczy wydarzyć! — I zaraz wziął się gorliwie do wynajdywania tych przeszkód, a pomimo, iż każda, co się w jego głowie rodziła nawet jemu wydawała się bardzo i bardzo błahą, nabierał jednak coraz większéj otuchy, wyobrażając sobie, że je w takiém świetle przedstawić potrafi, iż odrazu doniosłości nabiorą i że dzięki swemu tyluletniemu doświadczeniu, tudzież ufności i szacunkowi, którą zwykle ludzie otaczają osobę duchownego stanu, uda mu się wmówić wszystko, co zechce w prostego, wiejskiego chłopaka. — Zobaczymy — mówił do siebie — zobaczymy: on myśli o swojéj kochance, a ja o swojéj skórze; osobą więc, którą ta sprawa najbliżéj obchodzi, jestem ja oczywiście, że już nie wspomnę nawet o tém, żem również sprytniejszy o wiele od niego. Ol mój miły chłopcze, jeżeli ci plecy świerzbią, to sobie szukaj guza, nie mam nic przeciw temu, ale ja dziękuję za tę przyjemność. — I tak, obmyśliwszy już plan swego działania, don Abbondio mógł wreszcie zamknąć powieki. Lecz cóż to był za sen! jakie sny! Brawi, don Rodrigo, Renzo, głuche zaułki, przepaści, ucieczki, pogoń, wystrzały!
Pierwsze przebudzenie się po doznaném nieszczęściu, lub po wielkiéj przykrości jest chwilą niezmiernie gorzką. Umysł, wychodząc z odrętwienia odrazu zwraca się instynktownie do zwykłego spokojnego życia; lecz pamięć stawiać nam przed oczy nowy stan rzeczy, tém nieznośniejszym go czyni, iż możemy go do uprzedniego porównać. Don Abbondio, po przebyciu téj okropnéj chwili, zebrał natychmiast wszystkie owe plany, które w nocy niożył, przejrzał je raz jeszcze, uporządkował w swej głowie, wstał, ubrał się i czekał na Renza z wielkim straciłem, a jednocześnie z wielką też niecierpliwością.
Lorenzo, lub, jak go wszyscy nazywali, Renzo, nie kazał zbyt