Strona:Alessandro Manzoni - Narzeczeni 02.djvu/11

Ta strona została przepisana.

Monzy dla zawiadomienia w jego imieniu Egidia o przyrzeczeniu, które dał don Rodrigowi i dla zażądania jego pomocy.
Posłaniec wrócił prędzéj, niż jego pan się spodziewał, i przywiózł od Egidia taką odpowiedź, że sprawa jest łatwa i pewna; że prosi tylko o wysłanie mu zaraz krytego powozu z dwu, lub trzema przebranemi brawami, że resztę bierze na siebie i sam wszystko załatwi. Na tę wiadomość, Nienazwany doznał jakiegoś przykrego uczucia, lecz, nie okazując tego po sobie, wydał rozkaz, aby Nibbio z powozem i dwoma innemi brawami, których wymienił, natychmiast ruszał znowu w drogę.
Gdyby dla oddania owéj przysługi, o którą go teraz proszono, Egidio miał do rozporządzenia tylko zwykle swe środki, zapewne odpowiedź jego nie byłaby ani tak szybką, ani tak stanowczą, ale w tém samém schronieniu, w którém zdawałoby się, iż wszystko musi się stać dla niego przeszkodą, występny młodzieniec miał sprzymierzeńca, o którym sam tylko wiedział, iż to właśnie, co mogło być dla innych niezwalczoną trudnością, dla niego było największą pomocą. Opowiedzieliśmy już, jak nieszczęsna Pani zezwoliła na to, aby do niéj przemawiał, jak mu sama odpowiedziała; a czytelnik domyślił się niezawodnie, że ta ich rozmowa nie była ostatnią, że był-to pierwszy krok tylko na drodze krwi i hańby. Teraz, ten sam głos, który w skutek spełnionéj zbrodni nabrał tak wielkiéj siły, tak wielkiéj władzy nad nią, nakazał jéj uczynić ofiarę z niewinnéj istoty, którą wzięła pod swoję opiekę.
To, czego od niej wymagał Egidio, przeraziło ją niesłychanie. Stracić Łucyą w skutek jakiegoś nieprzewidzianego wypadku, już samo przez się byłoby dla niej nieszczęściem, karą okropną, a tu jej rozkazywano, aby się téj dziewczyny pozbyła podstępnie, zdradziecko, aby zmieniła na nową zgryzotę to, co było jakby pewném odkupieniem dawniejszéj zbrodni. Nieszczęsna zakonnica próbowała na wszelkie sposoby uwolnić się od spełnienia okropnego rozkazu, jednego tylko środka użyć nie chciała, tego, który był najpewniejszy, który był dla niéj jedyną drogą ratunku. Ale występek jest panem srogim i niezłomnym, któremu ten tylko może stawiać opór, kto mu zupełne posłuszeństwo wypowie. Na to Giertruda zdobyć się nie chciała i usłuchała rozkazu.
Było-to w dniu przeznaczonym na spełnienie zbrodni; zbliżała się umówiona godzina, Giertruda, wezwawszy Łucyą do swego parlatoryum, obsypywała ją większemi niż zwykle pieszczotami, na które nieboga odpowiadała z pełną rozczulenia wdzięcznością, jak ta owieczka, która choć drży pod gładzącą ją ręką pasterza, ale się go nie boi i liże dłoń jego i daje się prowadzić ku drzwiom obory